Witajcie misie!! Nie mogłam się powstrzymać i postanowiłam, że rozdział 11 dodam dziś, a nie we wtorek. Rozdział podoba mi się średnio. Mam nadzieję, że wam przypadnie do gustu, tak jak rozdział 10. Ahh... no i bardzo dziękuje za miłe komentarze, zarówno pod rozdziałem jak i pod One Shotem ;) Pytania do postaci TU. No i na koniec jeszcze jedna sprawa. Zapraszam na zapowiedź do nowego opowiadania Your eyes....just are wonderful.
Jest to tylko zapowiedź. Prolog pojawi się dopiero jak skończę pisać tego bloga. Chciałabym znać waszą opinię. No to chyba tyle ode mnie....
They don’t know how special you are
Jest to tylko zapowiedź. Prolog pojawi się dopiero jak skończę pisać tego bloga. Chciałabym znać waszą opinię. No to chyba tyle ode mnie....
Enjoy!!!
They don’t know how special you are
They don’t know what you’ve done to my heart...
Dwóch chłopaków, którzy pewnego dnia poszli na castingi. Spotkali się w toalecie i od tamtego momentu byli w sobie zakochani.
Każdym dnie coraz bardziej to sobie okazując.
Każdego dnia wmawiając ludziom, że nic ich nie łączy.
Każdego dnia próbując ukryć nienawiść i złość.
Czy teraz ludzie zrozumieją,że miłość to miłość? Że nie ma znaczenia, czy jest pomiędzy osobami różnych płci czy tej samej.
Obydwoje nie mogli uwierzyć, że okazało się to prawdą. Że Louis jest śmiertelnie chory. Że za niedługo umrze i opuści Harry'ego.
A
on tego nie chciał. Gdy dowiedział się,że jest chory...Gdy otrzymał
wyniki, na których było napisane czarno na białym, że jest śmiertelnie
chory coś w nim pękło. Rozpłakał się. Nie mógł przestać płakać. To było
silniejsze od niego. Łzy same spływały po jego policzkach i chociaż jak
bardzo by się starał nie umiał przestać płakać. Jego stan pogorszył się
jeszcze bardziej gdy dowiedział się, iż nie można z tym już nic zrobić.
Nie da się. Przyszedł za późno. Gdyby wykonał te badania szybciej. Może
teraz...teraz nie miałby tych wyrzutów sumienia. A miał je...
No bo co teraz będzie z Harrym?
Przecież
Louis za niedługo odejdzie....może nie za 5 czy 10 dni. Ale na pewno za
jakiś czas. I nawet ta operacja nie pomoże. No i co wtedy będzie z
Harrym?
Kto się nim zaopiekuje?
Kto go przytuli?
Kto go pocałuje?
Kto z nim będzie?
Lou
nie znał odpowiedzi na żadne z tych pytań. Doskonale wiedział, że Hazz
się załamie. A to była gorsza myśl niż to, że chłopak niedługo opuści ten
świat.
Louis wraz z Harrym siedzieli na łóżku, w ich sypialni. Każdy z nich był pogrążony we własnych myślach. Wiedzieli, że teraz już nic nie będzie takie samo. Że teraz wszystko się zmieni....na gorsze.
~~~*~~~
Louis wraz z Harrym siedzieli na łóżku, w ich sypialni. Każdy z nich był pogrążony we własnych myślach. Wiedzieli, że teraz już nic nie będzie takie samo. Że teraz wszystko się zmieni....na gorsze.
Louie już zadzwonił do swoich rodziców. Nie chciał tego robić tak szybko,
lecz wiedział, że im wcześniej tym lepiej. Odebrała jego mama, która na
informację o chorobie syna zareagowała tak samo jak jego ukochany.
Wybuchła płaczem i nie dała rady dalej rozmawiać. Jego tata zareagował
nieco lepiej, lecz też był w dużym szoku. Jak na razie jego siostry o
niczym nie wiedziały, oprócz Lottie. Dziewczyna była najstarsza i
wiedziała jaka jest sytuacja.
Lou
sam nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. Wydawało się mu, że to
wszystko jest kiepskim żartem. Czuł się okropnie. Przecież...jakby
poszedł wcześniej to jego chłopak nie
musiałby tak bardzo cierpieć. To wszystko było jego winą. Gdyby zrobił te cholerne badania wcześniej. Teraz byłoby już pewnie po operacji i wszystko by się jakoś ułożyło...a tak. Nawet nie wie ile czasu życia mu zostało.
Miał się tego dowiedzieć jutro. Jego doktor stwierdził, że im szybciej tym lepiej. Miał się dowiedzieć jak szybko opuści Harry'ego. To była straszna myśl.
Miał się tego dowiedzieć jutro. Jego doktor stwierdził, że im szybciej tym lepiej. Miał się dowiedzieć jak szybko opuści Harry'ego. To była straszna myśl.
-
Lou..- wyszeptał cicho Harreh, wpatrując się w twarz ukochanego. Louis
natychmiast obrócił głowę napotykając przepełnione żalem i smutkiem oczy
Harry'ego. Jednak z drugiej strony widział w nich radość.
-
Przepraszam Harreh....to wszystko moja wina - wydukał cichutko
zakrywając twarz dłońmi. Harry natychmiast chwycił Louisa za nadgarstki odciągając jego ręce
od jego pięknej twarzy.
- Nie mów tak Louie. To niczyja wina. A na pewno nie twoja. Niczemu nie zawiniłeś....- wyszeptał, patrząc się, jak po policzku jego ukochanego spływa kolejna łza.- Nie płacz, proszę- poprosił, tuląc go do siebie. Chłopak od razu wtulił się w ciało Harry'ego, wdychając jego cudowny zapach. - Louis....przejdziesz operację i wszystko się poukłada. Będziemy szczęśliwi. - zaczął zapewniać loczkowaty, lecz wiedział, że te słowa są puste. Nie mógł niczego zapewnić. Nie mógł obiecać Louis'owi, że wszystko będzie dobrze. Przecież...on sam wiedział, że tak nie będzie.
- Harry...ale to nie chodzi o mnie. Ja nie chcę, żebyś ty zalewał się łzami, gdy mnie już tu nie będzie. Nie chcę żebyś się zadręczał tym, że było można coś zrobić. Nie chcę, żebyś wmawiał sobie, że to przez ciebie. Nie chcę być wspomnieniem. Chcę żebyś był szczęśliwy...to jest dla mnie najważniejsze. I wiem, że nie będę w stanie zapewnić Ci tego szczęścia. A to jest gorsze od wszystkiego - wyjaśnił, ponownie zalewając się łzami. Wtulił się w ciało swojego chłopaka, a chwilę później poczuł jak jego koszulka robi się mokra od łez osiemnastolatka.
Obydwoje siedzieli na łóżku. Wtuleni w siebie. Wypłakując sobie oczy i myśląc o tym co będzie dalej.
Harry rozmyślał nad słowami Louisa. Po części chłopak miał rację. Bo gdy już zabraknie Lou, to Harry będzie się zadręczał. Będzie się obwiniać i co najważniejsze...ciągle będzie wspominać Louisa. To było pewne. Ale nie zgadzał się z jednym...z tym, że Louis nie zagwarantuje szczęścia Harry'emu.
- Louis, te trzy lata...przez te trzy lata, sprawiałaś, że byłem najszczęśliwszym chłopakiem na świecie. Wiem, że przechodziliśmy wzloty i upadki, ale teraz się nie poddamy. A na pewno nie ja. Będę walczyć Louis i się nie poddam. Tylko i wyłącznie dla ciebie.- powiedział na jednym wdechu, wpatrując się w oczy starszego chłopaka. Louis mimowolnie się uśmiechnął, po czym wytarł łzy spoczywające na jego policzkach, a następnie szczerze się uśmiechnął.
- Róbmy to na co zawsze mieliśmy ochotę, ale zawsze nam tego zabraniano. Traktujmy moją chorobę tak, jakby w ogóle jej nie było. Cieszmy się życiem. Po prostu bądźmy sobą. Co ty na to? - zaproponował Louis, wyczekująco wpatrując się w Harry'ego.
- Jestem za - wyszeptał, po czym wpił się w usta swojego chłopaka. Ten się położył, a Harry usiadł na nim okrakiem. - No to...co ty na to,abyśmy poszli na spacer ? - zapytał Harry, zaprzestając całowania.
- Teraz? - spytał, a w odpowiedzi dostał energiczne skinięcia głową. - No to chodźmy! - krzyknął radośnie, strącając z siebie swojego chłopaka. Podszedł do szafy wyciągając z niej niebieskie rurki, które następnie założył. Popatrzył się na swoją koszulkę, stwierdzając, że jest czysta. Jego chłopak również się przebrał.
Po kilkunastu minutach stali już w korytarzy ubierając buty, płaszcze, czapki i szaliki. Gdy byli już gotowi wyszli z domu. Na dworze panował już lekki zmrok i było chłodno, lecz im to nie przeszkadzało. Chwycili się za ręce, po czym skierowali się w stronę mostu, który był im tak doskonale znany.
Podczas drogi cały czas się śmiali i wspominali dawne czasy. Traktowali się tak jakby sytuacja z niecałej godziny nie miała miejsca. To że Louis okazał się chory...to jakby straciło znaczenie. W chwili obecnej w głowach każdego z nich nie krążyła ta myśl sprzed godziny. Teraz w głowach każdego z nich panowała radość. Nie liczyło się to co będzie jutro...dla nich najważniejsze jest dzisiaj.
- Jesteśmy tutaj. - powiedział Louis, chwytając mocno rękę Harry'ego. Mogli to zrobić, ponieważ w okół nich nie było za wielu ludzi, którzy mogli by im zrobić zdjęcia.
Spacerowali wzdłuż Pont de l'Archevêché*, mostu który był sławny dla par, które zostawiały na nim 'kłódki miłości'. Kłódki oznaczające wieczność. Wieczność to było to, co potrzebowali.
- Zmęczony. - Louis wymamrotał, trącając nosem szyję Harry'ego.
- Ja?! No co ty! - zapewnił Harry i mocniej zacisnął dłoń, wracając do ich poprzedniego tępa.
Dotarli do mostu, widok tych wszystkich kłódek nieco zapierał dech. Wiedza, że tak wielu ludzi z całego świata przybyli tutaj i zrobili to dla kogoś jeszcze, ogrzewała ich serca.
- Jest ich tak dużo. - Louis wyszeptał, przebiegając dłonią przez nie wszystkie. Różne kolory, faktury, style...różne historie.
Louis myślał się o ludziach, którzy staną w tym miejscu i następnych, i następnych. Czy zobaczą ich kłódkę? Co poczują, gdy staną w tym miejscu? Był pewien, że zostawią jakiś ślad. Miłość jaką czuł do Harry'ego nie mogła zniknąć wraz z nim. Była niezgłębiona. Coś tak silnego nie może po prostu...zniknąć, kiedy on to zrobi.
- Zawieśmy także naszą i będziemy mogli wrócić do domu - wyszeptał całując krótko Harry'ego w te cudowne malinowe usta, i wyjął ich kłódkę z kieszeni..
Harry jęknął zanim podszedł do wolnego miejsca.
- W porządku? - zapytał, patrząc na Louis szeroko otwartymi i pełnymi oczami - zbyt pełnymi.
- W porządku. - Louis odpowiedział bezdźwięcznie, zawieszając kłódkę i zatrzaskując, aby ją zamknąć.Gdy to zrobił, pochylił się i pocałował Harry'ego, jakby tylko on się liczył. Ponieważ dla Louisa tak było.
Pamiętaj nas na zawsze, HS+LT
- Kocham Cię - wyszeptał Harry, patrząc się w stronę Louis'a. Chłopak jak zawsze był piękny. Delikatne rysy twarzy. Idealnie ułożone włosy. Wszystko miał idealne.
- Ja ciebie też kocham miśku - szepnął szczerząc się jak mysz do sera.
- Ej! Czemu miśku? - spytał, bardzo zaciekawiony, ponieważ jego chłopak jeszcze nigdy tak nie mówił. Ale...Louis był mistrzem w wymyślaniu Harry'emu nowych przezwisk.
- No jak to czemu?! Bo jesteś strasznie słodziutki. W wielu słowach tego znaczeniu. A w dodatku jak mnie przytulasz to od razu czuje się lepiej. Wiesz...jak taki miś. Mój miś, trzeba podkreślić - wyjaśnił, całując Harry'ego w policzek. Ten się lekko zarumienił, a na jego twarz wpłynął szeroki uśmiech. Tego wieczoru obydwaj chłopcy bardzo często się uśmiechali. W końcu...mieli żyć tak jakby nic się nie stało. I jak na razie im to całkiem dobrze wychodziło.
- Jesteś niewyżyty! I to trzeba podkreślić mój drogi - powiedział Harreh, wymachując rękoma. Louis tylko pokręcił głową, czule się śmiejąc - Chyba pora już iść. Zimno się zrobiło - szepnął chłopak patrząc na szatyna. Ten tylko skinął głową, po czym wstali z ławki chwytając się za ręce i kierując się w stronę domu. - Kiedy masz kolejną wizytę? - spytał nagle loczkowaty, tym samym przerywając ciszę panującą między nimi. Spojrzał na Louis'a, który spuścił wzrok.
- Jutro o 13 - wypowiedział cicho tak jakby się czegoś bał.
Bo się bał.
Nie chciał o tym myśleć. Przez ten czas,gdy byli razem w parku zupełnie zapomniał o chorobie, ale...nie był do końca przekonany, że da się o tym tak całkiem zapomnieć.
- Więc, jak przyjedziemy...- nie dokończył bo przerwał mu dzwonek telefonu. Szybko wyjął urządzenie z kieszeni, po czym nacisnął na zieloną słuchawkę.
- Halo.
- Harry...gdzie wy do jasne cholery jesteście?! - spytał wyraźnie zezłoszczony Paul.
- Na spacerze - wyjaśnił spokojnie osiemnastolatek, patrząc się na Louisa.
- Dlaczego mi nie powiedzieliście? Dlaczego dowiaduje się o chorobie Louisa od Niall'a?! - zaczął wykrzykiwać, co było słychać w takim stopniu, że stojący obok Harry'ego Louis doskonale słyszał każde słowo. Chłopak zdenerwował się do takiego stopnia, że odebrał telefon od ucha swojego chłopaka, przyciskając aparat do swojego.
- Słuchaj...po pierwsze i najważniejsze, nie drzyj się na Harry'ego! Po drugie, miałem zamiar dziś do ciebie zadzwonić, więc nie widzę problemu. A po trzecie do cholery jasnej daj się nam sobą nacieszyć! - wykrzyczał, po czym rozłączył się z ich menadżerem. Chłopak był bardzo zdenerwowany, przez co Harry lekko się wystraszył. Bał się, że to może źle wpłynąć na jego stan zdrowia.
- Wybacz...ale mam go dość - powiedział lekko się uśmiechając. Dwudziestojednolatek zaczął szybciej oddychać, a w jego głowie zaczęło się kręcić. Przymrużył powieki, podpierając się o ramię Harry'ego.
- Louis co się dzieje? - spytał zatroskanym i lekko zaniepokojonym głosem, chwytając za ramię starszego chłopaka. - Może trzeba jechać do lekarza?
- Bez przesady Hazz...To nic, po prostu się źle poczułem. Wracajmy już - szepnął, po czym się wyprostował, wziął głęboki wdech i pewnie chwycił Harry'ego za rękę.
Nie chciał nie potrzebnie martwić swojego ukochanego. Przecież to było nic takiego...po prosty zakręciło mu się w głowie. To nic poważnego, prawda?
_______________________________________________________
* Pont de l'Archevêché - ja doskonale wiem, że ten most znajduje się w Paryżu, a to wszystko rozgrywa się w Londynie, ale jakoś nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zamieścić tego w rozdziale. Gdy pisałam ten rozdział, wiedziałam, że to musi być coś wspaniałego i coś co pozostawi po sobie ślad Louisa i Harry'ego i to właśnie ten most przyszedł mi do głowy jako pierwszy. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko ;)
- Nie mów tak Louie. To niczyja wina. A na pewno nie twoja. Niczemu nie zawiniłeś....- wyszeptał, patrząc się, jak po policzku jego ukochanego spływa kolejna łza.- Nie płacz, proszę- poprosił, tuląc go do siebie. Chłopak od razu wtulił się w ciało Harry'ego, wdychając jego cudowny zapach. - Louis....przejdziesz operację i wszystko się poukłada. Będziemy szczęśliwi. - zaczął zapewniać loczkowaty, lecz wiedział, że te słowa są puste. Nie mógł niczego zapewnić. Nie mógł obiecać Louis'owi, że wszystko będzie dobrze. Przecież...on sam wiedział, że tak nie będzie.
- Harry...ale to nie chodzi o mnie. Ja nie chcę, żebyś ty zalewał się łzami, gdy mnie już tu nie będzie. Nie chcę żebyś się zadręczał tym, że było można coś zrobić. Nie chcę, żebyś wmawiał sobie, że to przez ciebie. Nie chcę być wspomnieniem. Chcę żebyś był szczęśliwy...to jest dla mnie najważniejsze. I wiem, że nie będę w stanie zapewnić Ci tego szczęścia. A to jest gorsze od wszystkiego - wyjaśnił, ponownie zalewając się łzami. Wtulił się w ciało swojego chłopaka, a chwilę później poczuł jak jego koszulka robi się mokra od łez osiemnastolatka.
Obydwoje siedzieli na łóżku. Wtuleni w siebie. Wypłakując sobie oczy i myśląc o tym co będzie dalej.
Harry rozmyślał nad słowami Louisa. Po części chłopak miał rację. Bo gdy już zabraknie Lou, to Harry będzie się zadręczał. Będzie się obwiniać i co najważniejsze...ciągle będzie wspominać Louisa. To było pewne. Ale nie zgadzał się z jednym...z tym, że Louis nie zagwarantuje szczęścia Harry'emu.
- Louis, te trzy lata...przez te trzy lata, sprawiałaś, że byłem najszczęśliwszym chłopakiem na świecie. Wiem, że przechodziliśmy wzloty i upadki, ale teraz się nie poddamy. A na pewno nie ja. Będę walczyć Louis i się nie poddam. Tylko i wyłącznie dla ciebie.- powiedział na jednym wdechu, wpatrując się w oczy starszego chłopaka. Louis mimowolnie się uśmiechnął, po czym wytarł łzy spoczywające na jego policzkach, a następnie szczerze się uśmiechnął.
- Róbmy to na co zawsze mieliśmy ochotę, ale zawsze nam tego zabraniano. Traktujmy moją chorobę tak, jakby w ogóle jej nie było. Cieszmy się życiem. Po prostu bądźmy sobą. Co ty na to? - zaproponował Louis, wyczekująco wpatrując się w Harry'ego.
- Jestem za - wyszeptał, po czym wpił się w usta swojego chłopaka. Ten się położył, a Harry usiadł na nim okrakiem. - No to...co ty na to,abyśmy poszli na spacer ? - zapytał Harry, zaprzestając całowania.
- Teraz? - spytał, a w odpowiedzi dostał energiczne skinięcia głową. - No to chodźmy! - krzyknął radośnie, strącając z siebie swojego chłopaka. Podszedł do szafy wyciągając z niej niebieskie rurki, które następnie założył. Popatrzył się na swoją koszulkę, stwierdzając, że jest czysta. Jego chłopak również się przebrał.
Po kilkunastu minutach stali już w korytarzy ubierając buty, płaszcze, czapki i szaliki. Gdy byli już gotowi wyszli z domu. Na dworze panował już lekki zmrok i było chłodno, lecz im to nie przeszkadzało. Chwycili się za ręce, po czym skierowali się w stronę mostu, który był im tak doskonale znany.
Podczas drogi cały czas się śmiali i wspominali dawne czasy. Traktowali się tak jakby sytuacja z niecałej godziny nie miała miejsca. To że Louis okazał się chory...to jakby straciło znaczenie. W chwili obecnej w głowach każdego z nich nie krążyła ta myśl sprzed godziny. Teraz w głowach każdego z nich panowała radość. Nie liczyło się to co będzie jutro...dla nich najważniejsze jest dzisiaj.
- Jesteśmy tutaj. - powiedział Louis, chwytając mocno rękę Harry'ego. Mogli to zrobić, ponieważ w okół nich nie było za wielu ludzi, którzy mogli by im zrobić zdjęcia.
Spacerowali wzdłuż Pont de l'Archevêché*, mostu który był sławny dla par, które zostawiały na nim 'kłódki miłości'. Kłódki oznaczające wieczność. Wieczność to było to, co potrzebowali.
- Zmęczony. - Louis wymamrotał, trącając nosem szyję Harry'ego.
- Ja?! No co ty! - zapewnił Harry i mocniej zacisnął dłoń, wracając do ich poprzedniego tępa.
Dotarli do mostu, widok tych wszystkich kłódek nieco zapierał dech. Wiedza, że tak wielu ludzi z całego świata przybyli tutaj i zrobili to dla kogoś jeszcze, ogrzewała ich serca.
- Jest ich tak dużo. - Louis wyszeptał, przebiegając dłonią przez nie wszystkie. Różne kolory, faktury, style...różne historie.
Louis myślał się o ludziach, którzy staną w tym miejscu i następnych, i następnych. Czy zobaczą ich kłódkę? Co poczują, gdy staną w tym miejscu? Był pewien, że zostawią jakiś ślad. Miłość jaką czuł do Harry'ego nie mogła zniknąć wraz z nim. Była niezgłębiona. Coś tak silnego nie może po prostu...zniknąć, kiedy on to zrobi.
- Zawieśmy także naszą i będziemy mogli wrócić do domu - wyszeptał całując krótko Harry'ego w te cudowne malinowe usta, i wyjął ich kłódkę z kieszeni..
Harry jęknął zanim podszedł do wolnego miejsca.
- W porządku? - zapytał, patrząc na Louis szeroko otwartymi i pełnymi oczami - zbyt pełnymi.
- W porządku. - Louis odpowiedział bezdźwięcznie, zawieszając kłódkę i zatrzaskując, aby ją zamknąć.Gdy to zrobił, pochylił się i pocałował Harry'ego, jakby tylko on się liczył. Ponieważ dla Louisa tak było.
Pamiętaj nas na zawsze, HS+LT
- Kocham Cię - wyszeptał Harry, patrząc się w stronę Louis'a. Chłopak jak zawsze był piękny. Delikatne rysy twarzy. Idealnie ułożone włosy. Wszystko miał idealne.
- Ja ciebie też kocham miśku - szepnął szczerząc się jak mysz do sera.
- Ej! Czemu miśku? - spytał, bardzo zaciekawiony, ponieważ jego chłopak jeszcze nigdy tak nie mówił. Ale...Louis był mistrzem w wymyślaniu Harry'emu nowych przezwisk.
- No jak to czemu?! Bo jesteś strasznie słodziutki. W wielu słowach tego znaczeniu. A w dodatku jak mnie przytulasz to od razu czuje się lepiej. Wiesz...jak taki miś. Mój miś, trzeba podkreślić - wyjaśnił, całując Harry'ego w policzek. Ten się lekko zarumienił, a na jego twarz wpłynął szeroki uśmiech. Tego wieczoru obydwaj chłopcy bardzo często się uśmiechali. W końcu...mieli żyć tak jakby nic się nie stało. I jak na razie im to całkiem dobrze wychodziło.
- Jesteś niewyżyty! I to trzeba podkreślić mój drogi - powiedział Harreh, wymachując rękoma. Louis tylko pokręcił głową, czule się śmiejąc - Chyba pora już iść. Zimno się zrobiło - szepnął chłopak patrząc na szatyna. Ten tylko skinął głową, po czym wstali z ławki chwytając się za ręce i kierując się w stronę domu. - Kiedy masz kolejną wizytę? - spytał nagle loczkowaty, tym samym przerywając ciszę panującą między nimi. Spojrzał na Louis'a, który spuścił wzrok.
- Jutro o 13 - wypowiedział cicho tak jakby się czegoś bał.
Bo się bał.
Nie chciał o tym myśleć. Przez ten czas,gdy byli razem w parku zupełnie zapomniał o chorobie, ale...nie był do końca przekonany, że da się o tym tak całkiem zapomnieć.
- Więc, jak przyjedziemy...- nie dokończył bo przerwał mu dzwonek telefonu. Szybko wyjął urządzenie z kieszeni, po czym nacisnął na zieloną słuchawkę.
- Halo.
- Harry...gdzie wy do jasne cholery jesteście?! - spytał wyraźnie zezłoszczony Paul.
- Na spacerze - wyjaśnił spokojnie osiemnastolatek, patrząc się na Louisa.
- Dlaczego mi nie powiedzieliście? Dlaczego dowiaduje się o chorobie Louisa od Niall'a?! - zaczął wykrzykiwać, co było słychać w takim stopniu, że stojący obok Harry'ego Louis doskonale słyszał każde słowo. Chłopak zdenerwował się do takiego stopnia, że odebrał telefon od ucha swojego chłopaka, przyciskając aparat do swojego.
- Słuchaj...po pierwsze i najważniejsze, nie drzyj się na Harry'ego! Po drugie, miałem zamiar dziś do ciebie zadzwonić, więc nie widzę problemu. A po trzecie do cholery jasnej daj się nam sobą nacieszyć! - wykrzyczał, po czym rozłączył się z ich menadżerem. Chłopak był bardzo zdenerwowany, przez co Harry lekko się wystraszył. Bał się, że to może źle wpłynąć na jego stan zdrowia.
- Wybacz...ale mam go dość - powiedział lekko się uśmiechając. Dwudziestojednolatek zaczął szybciej oddychać, a w jego głowie zaczęło się kręcić. Przymrużył powieki, podpierając się o ramię Harry'ego.
- Louis co się dzieje? - spytał zatroskanym i lekko zaniepokojonym głosem, chwytając za ramię starszego chłopaka. - Może trzeba jechać do lekarza?
- Bez przesady Hazz...To nic, po prostu się źle poczułem. Wracajmy już - szepnął, po czym się wyprostował, wziął głęboki wdech i pewnie chwycił Harry'ego za rękę.
Nie chciał nie potrzebnie martwić swojego ukochanego. Przecież to było nic takiego...po prosty zakręciło mu się w głowie. To nic poważnego, prawda?
_______________________________________________________
* Pont de l'Archevêché - ja doskonale wiem, że ten most znajduje się w Paryżu, a to wszystko rozgrywa się w Londynie, ale jakoś nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zamieścić tego w rozdziale. Gdy pisałam ten rozdział, wiedziałam, że to musi być coś wspaniałego i coś co pozostawi po sobie ślad Louisa i Harry'ego i to właśnie ten most przyszedł mi do głowy jako pierwszy. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko ;)
Błagam zrób coś,żeby Louis nie umarł! To nie może się tak skończyć! Rozdział jak zwykle cudowny:)pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńHej.
OdpowiedzUsuńCiesze się że pojawił się ten most. Przecież to jest twoje opowiadanie i możesz w nim pisać co chcesz ^^ Rozdział przecudowny, tylko szkoda że Lou prędzej czy później odejdzie.
Mniej więcej ile będzie jeszcze rozdziałów? Tak na oko.
Jeszcze raz napisze, że zajebisty!!! Czekam na kolejny rozdział.
Przeczytała też zapowiedź nowego opowiadania. No i będę czytać. Jestem ciekawa co tym razem dla nas wymyślisz :)
http://wish-you-were-here1.blogspot.com/
Pozdrawiam :)
Bardzo się cieszę, że się podoba ;)
UsuńTak na oko to przewiduje jeszcze z 3, może 4 rozdziały i epilog, a potem zabiorę się za Your eyes....;)
I również pozdrawiam ;D
Rozdział boski! Uwielbiam, uwielbiam!! Ciekawa jestem jak poradzi sobie Hazza ze śmiercią Lou. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpycia
Mega, jesteś najlepsza :D Mam prośbę zrób coś aby Lou nie umarł,ok? Czekam na :D Pamiętaj jesteś najepszam :)
OdpowiedzUsuń@domipiotrowicz0
Boski! Nie mam nic przeciwko mostu wręcz się cieszę że się pojawił to było takie wzruszające. Super że dodałaś rozdział wcześniej w końcu im szybciej tym lepiej. Mam nadzieję że Louis przez te ostatnie dni będzie szczęśliwy z Hazzą i że Harry jakoś da sobie z tym radę.
OdpowiedzUsuńZobaczyłam zapowiedź nowego opowiadania i zapewniam cię że będę czytać ;)
Jezu....jaka ty jebnięta jesteś! Szmata i kretynka! Nie mogę uwierzyć, że tacy ludzie jak ty istnieją na tym świecie! A poza tym WY wszyscy jesteście szurnięci. Jak można wgl myśleć, że Louis i Harry są gejami i są parą, ty kretynko! Louis jest szczęśliwy z El, którą kocham, a ty takimi bzdetami niszczysz im zycie! Jesteś idiotką, że tak myślisz! Gardze tobą...zresztą tak samo jak innymi tymi...Larry Shippers! Jesteście głupie i tyle powiem. A blog jest chujowy!
OdpowiedzUsuńEj, czemu ty ją obrażasz? Przecież nic ci nie zrobiła, tak samo ja wszystkie Larry Shippers. Czemu wyzywasz ją od kretynek? Wiesz mi, teraz nie jesteś lepsza hejtując tą dziewczynę. Jeśli ci się ten blog nie podoba to po prostu tu nie wchodź i nie obrzydzaj komuś życia.
UsuńCudowny blog, masz talent :D
OdpowiedzUsuńDzięki, że zareklamowałaś bloga u mnie.
Na pewno będe wchodzić częściej.
A tym kimś wyżej nie przejmuj się, jesteś zajebista :P