czwartek, 4 kwietnia 2013

One Shot - A moment of pure joy

 Witajcie pysiaczki!! Nareszcie doczekaliście się One Shota ;D Mam nadzieję, że wam się spodoba bo jest taki....inny? Nie chciałam dodawać czegoś smutnego, bo blog jest smutny, więc stwierdziłam, że coś wesołego i szczęśliwego nie zaszkodzi. Jeśli chodzi o rozdział 11, to powinien pojawić się we wtorek lub w środę. Pytania do postaci lub do mnie Tutaj. 
One Shota dedykuje Oli ;D 
 
 Enjoy!!!

Może to nie powinno tak wyglądać. Myślę, że powinienem być bardziej romantyczny. Powinienem paść przed tobą na kolana, jak widziałeś to wiele razy w filmach, a potem ze łzami w oczach opowiedzieć Ci o mojej miłości i o tym, jak wiele dla mnie znaczyłeś, znaczysz i będziesz znaczył. Powinienem Ci powiedzieć, że ponad wszystko uwielbiam twój uśmiech i, że twoje oczy są najbardziej niebieskie na świecie. Mógłbym wspomnieć, że przecież gdybyś miał oczy zielone, także bym Cię kochał. Właściwie nie przeszkadzałby mi żaden kolor twoich oczu, wyglądałbyś pięknie nawet, gdyby były różnokolorowe.

Gdybym był bardziej romantyczny, mógłbym zainwestować w prawdziwy pierścionek, w końcu tak przecież należy. Mógłbym to naprawdę zrobić inaczej, tak jak trzeba. Ale wiesz, prawdę mówiąc, nigdy nie podejrzewałem nawet, że Ci się oświadczę.

Nie zrozum mnie źle. To nie jest tak, że Cię nie kochałem - skąd! Od zawsze byłeś dla mnie najważniejszy. Już w pierwszej chwili, gdy Cię poznałem, a ty odezwałeś się do mnie po raz pierwszy, mówiąc ciche „Hi!” wiedziałem na pewno, że jesteś kimś wyjątkowym. Czułem to. Patrzyłeś na mnie w sposób, w jaki nikt inny nie patrzył. Wyzwalałeś we mnie emocje, o których istnieniu nawet nie wiedziałem, robiłeś ze mną rzeczy, których…Których nigdy nie zapomnę. A mimo wszystko jednak nie podejrzewałem, że Ci się oświadczę. Nie podejrzewałem, że zrobię to w tamtej chwili.

Pamiętasz?

Byliśmy na łące, pod naszym drzewem, na którym kilka lat wcześniej w serduszku wyryliśmy scyzorykiem nasze inicjały. To takie banalne i tandetne, ale nie wyobrażam sobie, że moglibyśmy tego nie zrobić.

Ja opierałem się plecami o pień drzewa, a ty siedziałeś pomiędzy moimi nogami, opierając się o moją klatkę. To była nasza ulubiona pozycja, zawsze tak siadaliśmy, kiedy chcieliśmy po prostu pobyć razem.

Było to wiosną, nie tyle wczesną, co raczej w pełni. Słońce przyjemnie ogrzewało nasze ciała, a delikatny wiatr rozwiewał twoje włosy. Miałeś przymknięte oczy, a twarz wystawiłeś ku promieniom słonecznym. Chciałbym wtedy być w dwóch miejscach na raz, by móc jednocześnie czuć twe ciało blisko mnie i oglądać twoją twarz. Lubiłem Cię obserwować, wręcz gapić się na ciebie całymi godzinami.

Nie wiem dokładnie, kiedy przysnąłeś. Pamiętam, że czekając, aż się obudzisz zerwałem jedno z źdźbeł trawy i zacząłem owijać ją wokół twojego serdecznego palca. Nie robiłem tego, mając jakieś konkretne zamiary, po prostu chciałem zająć się czymś i jednocześnie nie przerwać twojego snu. Kiedy otworzyłeś oczy i rozkosznie się przeciągnąłeś, byłeś dla mnie najpiękniejszą osobą na świecie. Nie wiem jak to możliwe, ale wiatr nagle ustał, ptaki przestały śpiewać, a chmury zdawały się na tą jedną chwilę zaprzestać swej wędrówki po niebie. I wtedy to zrozumiałem. Zrozumiałem, że jesteś osobą, która powinna być ze mną na zawsze.

 - Wyjdź za mnie - wypaliłem znienacka.

Wciąż nie rozumiem, dlaczego się zgodziłeś. Nie rozumiem, jak to możliwe, że po najbardziej nieromantycznych oświadczynach na świecie, ty z radością rzuciłeś mi się na szyję i gorąco ucałowałeś moje usta. Wiem jednak, że kochałeś mnie ponad wszystko i tylko to jest tym, co powinienem wiedzieć.

Kiedy na twój serdeczny palec założyłem pierścionek upleciony z trawy, uśmiechnąłeś się. Prawdę mówiąc, byłem zażenowany. Powinienem był to przewidzieć, jakoś się przygotować. Wtedy cicho bąknąłem, że go wymienię.

 - Ani mi się waż - szepnąłeś cicho - Jest przepiękny.

Nie wymieniliśmy go ani wtedy, ani później. Jedynie utwardziliśmy go, za pomocą przeróżnych chemikaliów aby nigdy nie uległ zniszczeniu. Z dumą nosiłeś go na swoim serdecznym palcu przez cały okres naszego narzeczeństwa.

A teraz, kiedy trzymam twoją dłoń, jest też na nim złota obrączka.

Wokół nas panuje chaos.

Nasza rodzina, przyjaciele - wszyscy podchodzą, gratulują, przytulają z uśmiechem na ustach. Kiedy spoglądam na ciebie ukradkiem, widzę, że jesteś tym oszołomiony, ale szczęśliwy. Szeroki uśmiech nie schodzi z twojej twarzy nawet na sekundę. Jesteś taki dumny, kiedy podchodząc do ciebie mówią, że masz wspaniałego męża. To cudowne, przeszliśmy tak długą drogę.

Nagle wszystko ucicha, goście rozchodzą się na swoje miejsca, orkiestra cichutko puszcza jakąś romantyczną melodię. Słychać szczęk uderzających o siebie sztućców. Liam z radością biega za dwójką swoich maluchów. Zayn rozmawia z naszymi ojcami, a Perrie wraz z Danielle w popłochu szukają muszki, którą zgubił Niall. Nasze mamy uśmiechnięte rozmawiają przy stole, pierwsi goście wznoszą toasty. Zupełnie tak, jakby nikt nie zauważał, że my, we dwójkę stoimy pod łukiem ułożonych z kwiatów róż.

Wyglądał przepięknie. Robiła go Alex*. Ta dziewczyna w pewnym stopniu zmieniła nasze życie. A pojawiła się w nim całkiem przypadkiem. Lecz to dzięki niej zrozumieliśmy to co jest najważniejsze. 

Łapię Cię za dłoń, którą ty mocno ściskasz. To nie efekt stresu, ty zawsze ściskasz ją w taki sposób. Myślę, że to pewien rodzaj przyzwyczajenia z czasów, kiedy było to dla nas zakazane.

Pamiętam to dokładnie. Wtedy nie mogliśmy zrobić niczego razem. Przytulić się. Pocałować. Chociażby dotknąć. Zakazali nam tego. Nie mogliśmy pokazywać światu, że się kochamy. Ale teraz to wszystko, już przeszłość, złe wspomnienia, które już nigdy nie wrócą.

Spoglądam na naszych gości. Wszyscy zajęci są sobą i mam ochotę zabrać Cię stąd, gdzieś gdzie będziemy sami.

Robię tak. Pociągam Cię do tyłu, a nikt nie zauważa nawet naszego zniknięcia.

To zabawne, że nasze wesele odbywa się na łące, gdzie Ci się oświadczyłem.

To zabawne, że dokładnie pod naszym drzewem, jeszcze kilkanaście minut temu przysięgałem Ci, że będę twój na zawsze.

To zabawne...ale przecież tego właśnie chcieliśmy - by nasz ślub odbył się w miejscu dla nas ważnym, znaczącym.

Nasze drzewo wygląda pięknie - jego gałęzie oświetlone białymi lampkami. Z poszczególnych konarów zwisają lampiony, w których ukryłem małe świeczki. Myślę, że nigdy wcześniej nie było tu tak romantycznie - tym razem się postarałem.

Kiedy stajemy pod drzewem, słychać muzykę dochodzącą ze środka namiotu. Chwytam twoją dłoń i przyciągam Cię delikatnie w swoim kierunku. Obejmuję Cię w pasie, zaczynając powolutku kołysać się w naszym własnym, prywatnym rytmie. Chowam twarz w twoich włosach, upajając się ich zapachem.

 - Louis…

Podnosisz głowę tak szybko, że nawet nie jestem w stanie zareagować. Niemal stykamy się nosami, kiedy spoglądasz mi głęboko w oczy, cichutko pytając:

- Tak Harry?

Całuję twoje czoło.

Nos.

Policzki.

- Kocham Cię.

Nim pocałuję twoje usta, zauważam twój przepiękny uśmiech. Teraz wiem, że zrobiliśmy to w najwłaściwszy sposób.

Razem.
___________________________________________
 *Alex - mam nadzieję, że nie obrazisz się, że użyłam takiego skrótu ;) 


4 komentarze:

  1. OOOOOOO <3
    To takie słodkie i romantyczne :*
    Ten One Shot wyszedł ci rewelacyjnie. Idealnie opisałaś uczucia !! <3 Normalnie nie wiem co napisać...
    Pisz więcej One Shotów !!! :D
    Boski!!!
    Kocham cię za ten blog :D !!!
    Czekam na rozdział 11 i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Też uważam, że jest boski. Normalnie zadziwisz mnie dziewczyno. Skąd ty bierzesz takie zarąbiste pomysły? :D Czekam na rozdział 11.
    Pozdrawiam
    pycia

    OdpowiedzUsuń
  3. Taki..radosny One Shot:) Czekam na następny rozdział bloga i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny One Shot, masz do nich talent bez wątpienia. Fajnie że jest radosny, taka odskocznia od smutnego bloga który też jest oczywiście wspaniały. Czekam na rozdział 11, mam nadzieję że się szybko pojawi :)

    OdpowiedzUsuń