poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 9 - Niebiosa mogą zaczekać, my patrzymy tylko na niebo, mając nadzieję na najlepsze, lecz przygotowując się na najgorsze

Siema wszystkim! Na samym początku...trochę się rozczarowałam. Pod ostatnim rozdziałem zastałam tylko 3 komentarze. To bardzo smutne. Oczywiście serdecznie dziękuje pyci, Samotność, oraz Sharon dreams, które jako jedyne znalazły chwilę by skomentować rozdział. Bardzo wam dziękuje. Naprawdę bardzo zależy mi na komentarzach. 
Następny rozdział w następnym tygodniu ;) Życzę miłego czytania.

Enjoy!!!

One touch and I was a believer....

Every kiss it gets a little sweeter... 


  Louis powoli otwierał swoje powieki, napotykając zielone tęczówki Harry'ego. Gdy konkretnie otworzył oczy, zobaczył,że jego piękne oczka są zaczerwienione. Szatyn przestraszony, bez słowa, zbierając resztki sił ze wczorajszego dnia, podniósł się do pozycji siedzącej wpatrując się w osiemnastolatka. 

- Harry...- westchnął, przykładając zimną dłoń do rozgrzanego policzka Harry'ego, lekko pocierając go kciukiem. - Znowu płakałeś? - spytał zmartwionym głosem. Nienawidził tego. Tego, że Harry płacze...tak często. To było dość nienaturalne. Chociaż Lou wiedział, że chłopak ma powody do płaczu. Ich sytuacja była tak ciężka, że czasami, sam Louis płakał. 

- Przepraszam...- wyszeptał młodszy, spuszczając wzrok. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w swoje palce. Louis nie mogąc dłużej wytrzymać chwycił delikatnie podbródek loczka, podnosząc jego twarz. Hazz spojrzał na niego oczami przepełnionymi smutku. 

- Nie przepraszaj... Ale...powiesz mi dlaczego znowu płakałeś? - zapytał wpatrując się w oczy chłopaka.  Louis zawsze potrafił  rozszyfrować loczka, lecz tym razem nie miał zielonego pojęcia o co chodzi. W jego oczach Louis nie dostrzegał absolutnie niczego. Przecież...wczoraj był taki szczęśliwy. Ciągle się uśmiechał i żartował. A dziś...znów wypłakiwał sobie oczka.

- Dzisiaj jest ten dzień. - szepnął ledwie słyszalnie, wywołując u starszego chłopaka ciarki na plecach. Wtedy zrozumiał, że dzisiejszy dzień przeważy o ich przyszłości....o ile takowa nastąpi. Louis zapomniał o tym na śmierć. 

- Słońce...nie przejmuj się. Damy sobie radę - powiedział, pocieszając młodszego chłopaka, tuląc go do siebie. Harry od razu wtulił się w ciało Louisa, wdychając jego cudowny zapach. Tomlinson pocierał pokrzepiająco plecy chłopaka, natomiast tego przechodziły dreszcze. Skóra Harry'ego była taka gładka, jak pupa niemowlęcia. On cały był delikatny. Uczuciowy i co najważniejsze słodki. Słodki aż do bólu.

- Lepiej idź się przygotuj bo jest dziesiąta, a ty masz tam być na jedenastą - wyszeptał Harry w szyję Louisa, przyjemnie muskając jego skórę wargami. Chłopcy oderwali się od siebie, po czym spojrzeli sobie w oczy. 

- Nie przejmuj się - wyszeptał starszy muskając usta swojego chłopaka. Louis wstał z łóżka, po czym skierował się w stronę łazienki. Umył zęby, przemył twarz wodą po czym spojrzał w swoje odbicie w lustrze. Dostrzegł tam człowieka, który miał wymalowany żal, smutek i przygnębienie na twarzy. Nie wiedział, jak inni ludzie mogą się ciągle na niego patrzeć, skoro on sam ma siebie już serdecznie dość.

Czasami czuł do siebie odrazę i niechęć. Miał wrażenie, że wszystko co dzieje się wokół niego jest jednym okropnym koszmarem. Że wszystko jest jego winą. Że przez niego jego ukochany jest nie szczęśliwy. I że to przez niego tak cierpi. Nagle z jego oka wypłynęła łza.

Gdy raz jeszcze miał spojrzeć w odbicie lustra ktoś wszedł do łazienki. Natychmiast spojrzał w tamtą stronę. Zobaczył już ubranego, lekko uśmiechniętego Harry'ego. Natychmiast starł łzy, które spływały po jego policzkach. Miał nadzieję, że Harry ich nie zauważy, bo wtedy byłoby źle.

- Coś się stało? - spytał po chwile lekko zachrypniętym głosem, podchodząc do szafki i wyjmując z niego ręcznik. Wytarł swoją twarz, w miękki materiał, po czym spojrzał na Harry'ego, który stał tam i się nie odzywał. - Harry, wszystko ok? - ponowił pytanie, lecz i tym razem nie otrzymał odpowiedzi. Lekko zaniepokojony podszedł do loczka, chwytając go za ramiona. - Hazz?! 

- Wybacz...ale ostatnio mam jakieś głupie myśli. - wyjaśnił po chwili, uśmiechając się do chłopaka. 

- Powiesz mi jakie? - spytał zaciekawiony, lecz znów nie dostał odpowiedzi. Westchnął głośno, szukając ręki swojego chłopaka. Gdy ją znalazł, splótł ich palce razem. - Dobrze...a Kate o tym wie? - zapytał uśmiechając się do chłopaka.

- Wie. - odparł krótko, patrząc na Louis'a. Starszy przybliżył się do Harry'ego, po czym musnął jego usta.

- Mam nadzieję, że kiedyś mi powiesz - szepnął, nagle wyobrażając sobie ich wspólną przyszłość. 

Dom. 

Dzieci. 

Pies.  

Myśli kłębiące się w głowie dwudziestojednolatka narastały, a on ciągle się uśmiechał. Chciał żeby tak właśnie wyglądało jego życie. Z Harrym u boku. 

- Kiedyś na pewno - odpowiedział krótko Hazz, wyrywając Louis'a z rozmyśleń. Oboje spojrzeli po sobie, po czym zachichotali. Wyszli z łazienki, po czym Lou zaczął się ubierać, a Harry zszedł na dół, aby przyrządzić im śniadanie.


Po dwudziestu pięciu minutach Louis był już ubrany. Zjadł przyrządzone przez Harry'ego śniadanie, które było jak zwykle przepyszne, po czym poszedł do salonu, aby wziąć teczkę z potrzebnymi dokumentami. Gdy schylał się aby je wziąć poczuł jak czyjeś ręce oplatają go w pasie. Harry ułożył głowę na jego ramieniu, głośno wzdychając.

- Mogę jechać z tobą? - spytał z nadzieją, obracając chłopaka przodem do siebie. Louis położył swoją dłoń na policzku Harry'ego, po czym zaczął go delikatnie masować. Harry pod tą pieszczotą przymknął lekko swoje powieki, a Lou się uśmiechnął gdy ten wykonał ten ruch.

- Jesteś pewny? - upewnił się szatyn. 

- Chcę tam być...z tobą. Bez względu na to co się stanie - wyszeptał chłopak otwierając oczy. Zatapił głowę w zagłębieniu szyi Louisa, wdychając jego słodki zapach, połączony z jego perfumami i z nim samym. 

- W takim razie jedzmy - szepnął po chwili Louis, odrywając od siebie Harry'ego. Wziął dokumenty, po czym pewnie chwycił loczka za rękę. Wyprowadził ich z salonu, a zaprowadził na korytarz. Ubrali się, a następnie wszyli z domu. Powitał ich lekki podmuch wiatru, który uderzył w ich twarze. 

Harry wtopił twarz w swój kremowy szalik, który dostał od swojego chłopaka, a Louis czym prędzej podbiegł do auta, otwierając je.Wsiedli do pojazdu, zapinając pasy, po czym Lou wsadził kluczyk w stacyjkę i odpalił auto. Wyjechali z podjazdu, wyjeżdżając na ulicę. 

W tym samym czasie


- Zayn jesteś pewny, że dojedziemy tą drogą i się nie spóźnimy? - spytał chyba po raz setny Liam, patrząc się przez okno.

- Mówię wam chłopaki...Dojedziemy na czas! - powiedział Zayn, omijając kolejną dziurę. - Co do cholery jasnej?! - wrzasnął mulat, kiedy jego auto zatrzymało się po środku drogi. Natychmiast wysiadł z samochodu, po czym otworzył maskę. Zaczęło wydobywać się z niej dym,a chłopak zaczął się przyglądać co się stało. Po chwili dołączyli do niego Liam i Niall. Wszyscy byli wkurzeni. Z zupełnie innych powodów.

Niall zaczął dramatyzować, że skończyły się mu żelki i nie ma co jeść.

Zayn, że samochód mu się zepsół.

A Liam, że się spóźnią.

- Dobra chłopaki, co robimy? - spytał po chwili Liam, opierając się o samochód.Spojrzał na resztę kręcąc głową z dezaprobatą.

- Biegniemy - powiedział Niall, zjadając ostatniego misia Haribo.

- Zgłupiałeś?! Trzy kilometry! - wykrzyczał niedowierzający Zayn, wymachując rękoma.

- A chcesz się spóźnić? - spytał Liam, patrząc na chłopaka.

- Dobra...czekajcie tylko zamknę moją brykę - odrzekł po czym zamknął swoje auto.

Chłopcy nie czekając zaczęli biec. Za wszelką cenę nie mogli się spóźnić. Na pewno nie na tak ważną sprawę. Przecież...to miało przeważyć o ich przyszłości. I nie chodziło już tylko o One Direction. Teraz chodziło o ich piątkę. O piątkę chłopaków, których łączy bez warunkowa przyjaźń i miłość. Nie liczyło się nic więcej....tylko to,aby to wszytko okazało się nieprawdą.

Dwa i pół kilometra później.... 


- Rusz dupę Niall ! - wykrzyczał Liam, ledwie co łykając powietrze. Chłopcy znajdowali się już niedaleko. Zostało im zaledwie pół kilometra. To było nic...w porównaniu do tego co przebiegli. Lecz dla nich każdy krok był nie do z wytrzymania. Chcieli tylko dotrzeć na miejsce i jak najszybciej usiąść na krześle i napić się wody.  Mieli serdecznie dość. Ale...czego się nie robi dla przyjaciół, których się kocha, prawda?

Liam biegł na samym przodzie. Za nim był Zayn, a na samym końcu, ledwie idący Niall. Dwójka na przodzie się zatrzymała, popatrzyła się na siebie, po czym podbiegła do Niall'a i chwyciła go za ręce. Chłopak zaczął się sprzeciwiać, lecz nie miał za wiele do gadania. Wziął oddech,  i zaczął biec za Liam'em i Zayn'em.

W ten sposób w dość szybkim czasie znaleźli się na schodach prowadzących do budynku. Ludzie ich mijających musieli sobie myśleć, że albo im się naprawdę śpieszy albo są totalnymi wariatami. Praktycznie to te dwa opisy pasowały to nich. Byli całkowicie zwariowani no i bardzo się im śpieszyło.

~~~*~~~   
    

Po godzinie byli na miejscu. Zaparkowali przed ogromnym budynkiem. Harry z nerwów zaciskał pięści, nerwowo wpatrując się w budynek. Był bardzo duży, a na samą myśl o tym co znajdowało się w środku, przechodziły go dreszcze.

- Harry...wszystko dobrze? - zapytał szatyn, odrywając Harry'ego od wpatrywania się w duże okna. 

- Tak...-szepnął młodszy ściskając dłoń Louisa.

- Jeśli nie chcesz...to nie musisz tam iść. - wyszeptał starszy, gładząc dłoń ukochanego. Wiedział, że chłopak się bał. Nie lubił chodzić to takich miejsc. Lecz nie wiedział czego bał się bardziej. Wyników, czy samego otoczenia.

- Jak to nie muszę?! Lou, chyba zgłupiałeś. Nie zostawię Cię samego, dla tego, że ja się boję! - powiedział dumnie, krótko całując swojego chłopaka w usta. Wysiedli z samochodu, kierując się w stronę dużych drzwi. Weszli na schody, po czym weszli do środka. 

Harry od razu zmarszczył brwi, czując ten specyficzny zapach. Białe ściany odstraszały jeszcze bardziej. Poczuł się nie dobrze. Nie lubił chodzić po takich miejscach, ponieważ od razu go mdliło. Czuł się nie komfortowo. Lecz ten przypadek był wyjątkowy i musiał. Nie mógł opuścić Louisa w takim momencie. Musiał być przy nim. Później nie wybaczyłby sobie, gdyby nie byłoby go przy nim.

A co czuł Louis ?

Czuł się strasznie. Nie dość, że zaraz miał się przekonać, czy jego podejrzenia okażą się słuszne lub nie,  to także miał wyrzuty sumienia związane z Harrym. Przecież ten chłopak nie był niczemu winny. A musiał przechodzić przez coś takiego. Nie dość, że musiał codziennie wpierać ludziom, że nic go nie łączy z Louisem, to teraz musiał patrzeć się jak jego przyszłość się załamuje. Wszyscy doskonale wiedzieli,że jeśli to okaże się prawdą, Harry nie da rady. Ale jak na razie wszyscy się modlili, aby to okazało się nieprawdą.

wtorek, 19 marca 2013

Rozdział 8 - Jest tak wiele rzeczy, za które Cię kocham

 Witajcie pysie !! Rozdział ósmy gotowy. Nie jest on idealny i jakiś taki bardzo dobry, ale mam nadzieję, że ta romantyczna atmosfera się wam spodoba ;) Dziękuje za miłe komentarze. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Jeśli macie jakieś pytania to możecie wpadać na Tumblr, gg lub tutaj Ask.fm. Ahh i jeszcze jedno...jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach to albo napiszcie do mnie, lub w komentarzu zostawcie swój numer gg ;D To chyba tyle ode mnie. Nowego rozdziału spodziewajcie się na następny tydzień ;) 

Enjoy !!!


Baby they don’t know about.

They don’t know about us...



Big Ben wybił godzinę 16, a Louis i Harry siedzieli w samochodzie. Jechali właśnie do psychologa. Hazz miał dziś pierwszą wizytę u Kate od przyjazdu z Nowego Jorku. 

W samochodzie panowała cisza....przyjemna cisza. Louis siedział na miejscu kierowcy, a Harry na miejscu pasażera, przez co mógł spokojnie wpatrywać się w swojego ukochanego. Ten chłopak był po prostu śliczny. 

- Jesteśmy na miejscu - powiedział  Lou wyrywając Harry'ego z zamyśleń. Szatyn spojrzał na niego po czym się uśmiechnął. - Coś się stało ? - spytał, delikatnie masując policzek swojego chłopaka. 

- Po prostu...jakoś to do mnie nie dociera, że ja i ty jesteśmy parą - szepnął lekko zawstydzony, spuszczając głowę. Louis pokręcił głową, po czym dwoma palcami podniósł podbródek Harry'ego, sprawiając, że jego oczy napotkały błyszczące niebieskie oczy Louisa. 

- Hazz....jesteśmy...-przerwał nie chcąc tego powiedzieć. Nie chciał żeby Harry się czegoś domyślił. To miała być niespodzianka. A gdyby się wygadał byłoby po wszystkim. - Jesteśmy tak długo razem...- powiedział za poczekaniu, mając nadzieję, że Harry niczego się nie domyśli. 

- No dobra, to ja idę. Ale przyjedź po mnie - wyszeptał, krótko całując Louisa w usta. Wyszedł z samochodu, po czym obrócił się i pomachał Louis'owi. Ten tylko się szeroko uśmiechnął i zrobił to samo co osiemnastolatek. 

Gdy Harry zniknął za dużymi drzwiami, Louis natychmiast włączył się do ruchu ulicznego.Wjechał na jedną z głównych ulic Londynu, po czym zatrzymał się na światłach. Przelknął w myślach, ponieważ nienawidził tych stać w korkach. A zwłaszcza teraz, gdy tak bardzo się śpieszył. Korzystając z okazji, sięgnął po telefon, wybierając numer Nialla. Po kilku sygnałach jego przyjaciel odebrał. 

- Cześć Niall - przywitał się Louis, patrząc przez szybę, czy aby korek się nie ruszył. - Słuchaj...pamiętasz wszystko co Ci powiedziałem ? - zapytał poprawiając pas, który niemiłosiernie uciskał jego ramie. 

- Tak proszę pana. Kapitan Nailler jest w gotowości ! - krzyknął przez telefon, powodując, że Louis się zaśmiał. 

- Wielkie dzięki - podziękował, po czym słysząc w telefonie głośne "pa" rozłączył się, rzucając telefon na miejsce pasażera. Gdy tylko korek ruszył, Louis natychmiast skręcił w prawo. 

Po niecałych dwudziestu minutach szatyn był już pod swoim domem. Widząc roześmiane dwie dziewczyny lekko się skrzywił, ponieważ sądził, że to jakieś fanki. Lecz gdy tylko podjechał bliżej, zauważył fioletowe włosy oraz burzę loków, a na jego twarz wpłynął szeroki uśmiech. Wjechał na podjazd, a następnie zgasił silnik i wyszedł z auta. Nie zdążył zamknąć drzwi, ponieważ dwie piękności rzuciły mu się na szyje, śmiejąc się przy tym. 

- Już myślałem, że nie przyjedziecie - szepnął chłopak, gdy Perrie i Danielle się od niego oderwałoy. 

- Że co ?! My...no co ty ! Przecież musimy wykonać naszą misję ! - powiedziała radośnie Pezz, patrząc na Louisa. 

- Dokładnie. A poza tym...rocznice są takie słodkie, że nie mogłyśmy się nie zgodzić - krzyknęła podekscytowana Dan, trzepocząc rzęsami. Lou tylko pokręcił głową z dezaprobatą. - Dobra, a teraz daj kluczyki do domu, a sam idź do sklepu - powiedziała już poważnie brunetka, wyciągając rękę w stronę dwudziestojednolatka. 

- Ale Niall...

- Niall już nam wszystko dał, a teraz dawaj te kluczyki bo zimno jest ! - krzyknęła jeszcze lekko rozbawiona Perrie, uśmiechając się. Chłopak wręczył klucze do domy dziewiętnastolatce. 

- Nie martw się Lou, jak przyjedziesz wszystko będzie gotowe ! - krzyknęła Dan, gdy Louis siadał do samochodu. Chłopak się uśmiechnął, po czym zamknął drzwi do samochodu i ruszył do sklepu po kwiaty. 

~~~*~~~ 

Po dwudziestu minutach Louis był już na schodach do domu. Gdy chciał chwycić za klamkę, zauważył, że jego klucze zawieszone są na lampce. Uśmiechnął się, po czym je chwycił. Włożył je do zamka i przekręcił. Gdy wszedł do domu, powitał go przepiękny zapach przygotowanych przez dziewczyny potrawy. Zamknął drzwi odstawiając kwiaty na bok, po czym wszedł do kuchni. Zobaczył kilka potraw, na które szeroko się uśmiechnął. Chciał sam coś przygotować, ale nie umiał gotować, a chciał żeby wszystko było idealne. Więc poprosił dziewczyny aby te mu pomogły. 

Spojrzał na zegar i natychmiast poszedł do jadalni gdzie znowu czekała na niego niespodzianka. Wszystko było już przygotowane. Uśmiechnął się szeroko i w myślach przysiągł sobie, że musi jakoś zrewanżować się dziewczyną. 

Chłopak ponownie wszedł do salonu, po czym chwycił kwiaty, które kupił. Oczywiście były to czerwone róże, które Hazz kocha. Zrobił wszystko tak, jak wydawało mu się za słuszne. Następnie wziął świeczki zapachowe, które zapalił i porozstawiał wszędzie gdzie tylko spojrzał. Ruszył to kuchni, biorąc potrawy, które po chwili wylądowały na stole w jadalni.

Po zakończonej pracy jeszcze raz wszystko obrzucił wzrokiem i doszedł do wniosku, że wyszło to całkiem dobrze. Jeszcze raz spojrzał na zegar. Wskazywał dokładnie 18. Louis poszedł jeszcze zapalić ostatnie dwie świece znajdujące się na stole, oraz otworzył wino, po czym nalał je do dwóch kieliszków do połowy. 

Nagle jego serce zaczęło bić szybciej, gdy usłyszał jak ktoś wchodzi do domu. Szybko chwycił bukiet róż i stanął w drzwiach prowadzących do jadalni. 

  ~~~*~~~

~ Perspektywa Baby Cakes ~  
  

Gdy tylko przekroczyłem próg domu, zatkało mnie. Najpierw byłem totalnie wściekły na Louisa, że po mnie nie przyjechał. Potem gdy Niall, który po mnie przyjechał, wszystko mi wytłumaczył zacząłem myśleć, że może coś się stało. Ale gdy wszedłem do domu nie wiedziałem co powiedzieć. 

Zdjąłem płaszcz po czym odwiesiłem go. Wchodząc w głąb mieszkania, moje serce mało co nie stanęło. Wszędzie stało mnóstwo świeczek, a wokół były po rozsypane płatki czerwonych róż. Chwyciłem się za usta, a moje oczy wędrowały raz w tę stronę a raz w tamtą. Byłem w szoku i w ogóle nie wiedziałem co to wszystko miało znaczyć. W jednej chwili myślałem, że pomyliłem domy. Ale gdy tylko zobaczyłem nasze zdjęcia, które stały na blacie, na moją twarz wpłynął szeroki uśmiech. Przejechałem delikatnie palcami po naszym wspólnym zdjęciu, które zostało zrobione nad Tamizą.

- Podoba Ci się ? - nagle usłyszałem głos Louisa, który po chwili podszedł do mnie. W rękach trzymał bukiet przepięknych róż. W moich oczach stanęły łzy, gdy wszystko poukładałem sobie w jedną całość. Teraz już wszystko było jasne.Wiedziałem....dziś wypadała nasza rocznica. Gdy sobie to uświadomiłem po moim policzku spłynęła łza, którą natychmiast starłem. 

- Ale Louis....wiesz, że nie musiałeś...mi wystarczyłoby pooglądanie....- nie dokończyłem, ponieważ Louis podszedł do mnie, po czym przyłożył jednym palcem do moich ust. 

- Ale chciałem - szepnął, wręczając mi bukiet kwiatów, które natychmiast przyjąłem z niewiarygodnie szerokim uśmiechem. Spojrzałem na niego, po czym przybliżyłem się i złożyłem czuły i długi pocałunek na jego malinowych ustach. 

Po chwili się od siebie oderwaliśmy i spojrzeliśmy sobie o oczy. Widziałem w nich lśniące iskierki. W tych wszystkich świeczkach wyglądał jeszcze piękniej. Chwilę później chwycił mnie za rękę, po czym wkroczył ze mną do jadalni, gdzie czekała na mnie kolejna niespodzianka. 

- Lou - szepnąłem, mocniej ściskając jego dłoń. Spojrzał na mnie, po czym wziął ode mnie kwiaty i odstawił je, a sam pociągnął mnie w stronę krzesła. Odsunął je, a ja przytulnie przyjmując jego niemą propozycję i  usiadłem. Lou zajął miejsce naprzeciwko mnie, po czym założył mi lazanii. Gdy powiedzieliśmy sobie smacznego, zaczęliśmy jeść. Potrawa była naprawdę pyszna. I zastanawiałem się kto ją przyrządził, bo jeśli Louis to świat się koczy...

- Smakuje Ci ? - spytał po chwili, a ja jedynie pokiwałem twierdząco głową. 

- Sam to przyrządziłeś ? - zagadnąłem, gdy ten chwycił kieliszek z winem. 

- Hazz...gdybym ja to przyrządził to teraz moglibyśmy znajdować się w szpitalu na ostrym dyżurze - powiedział, po czym obydwoje zaśmialiśmy się. 

- A więc kto ? - zapytałem bardzo ciekawy, spoglądając na niego. Dziś wyglądał wyjątkowo radośnie. Cały był rozpromieniony, a z jego twarzy chociaż na chwilę nie schodził uśmiech...zresztą tak samo było ze mną. Cały czas się uśmiechałem. Ale to wszystko przez tego pokręconego chłopaka, dzięki któremu tak naprawdę teraz tu jestem....z nim. 

- Danielle i Perrie- wyszeptał po chwili podnosząc kieliszek z winem. - Więc...wypijmy za naszą trzecią rocznicę. Za to, że jesteśmy teraz tu razem i nic ani nikt nas nie rozdzielił. Że mimo przeciwności losu, nasza miłość nadal jest tak samo silna jak przedtem. Po prostu za nas - powiedział wznosząc toast. 

- Za nas...-szepnąłem, po czym wypiłem łyk czerwonego wina, które swoją drogą było przepyszne. Lou musiał się naprawdę postarać. Załatwił czerwone róże, mnóstwo świeczek zapachowych i tak dobre wino. Nie mogłem uwierzyć, że to wszystko spotkało mnie. - Jest tak wiele rzeczy za co Cię kocham i nie mówię tego ot tak sobie. Jesteś tym jedynym...przedtem...nie było nikogo kto by sprawił, że moje serce zacznie bić w tak szybkim tempie, tylko i wyłącznie za sprawą pocałunku czy dotyku. Nikt nie patrzył się na mnie w taki sposób jak robisz to ty. Jestem Ci za to tak cholernie wdzięczny....za to, że jesteś teraz przy mnie i się do mnie uśmiechasz. Za to, że każdego dnia mówisz mi Kocham Cię. Że mnie całujesz, przytulasz pocieszasz i mówisz, że wszystko będzie dobrze, gdy ja płaczę....Za to, że jesteś ze mną, bo to ty Louis jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. - szepnąłem ledwie powstrzymując łzy. Mówiłem to wszystko z serca. Nie ot tak, tylko i wyłącznie po to, aby atmosfera była tak romantyczna jak do tej pory. Mówiłem to wszystko bo taka była prawda. To wszystko dzięki Louis'owi i gdyby nie on, to nie wiem jakby teraz wyglądałoby moje życie...ale wiem, że na pewno nie byłoby takie jak jest teraz. 

- Kocham Cię Harreh - szepnął, po czym pocałował mnie. Nie odrywając się od niego, wstałem z krzesła, po czym chwyciłem go za rękę i pociągnąłem w stronę naszej sypialni. Oj...coś mi się wydaje, że ta noc będzie baaardzo długa.           

poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 7 - Kiedy mnie całujesz, moje serce na chwilę przestaje bić

 Hej moje najsłodsze misie !! Dodaje rozdział 7 z wielką nadzieją, że wam się spodoba. Bo mi w ogóle się nie podoba. No oprócz początku ;D Bardzo dziękuje za miłe komentarze pod ostatnim rozdziałem. No i teraz też o nie proszę ;) Jeśli chodzi o rozdział 8...to nie wiem kiedy się pojawi. Chyba będziecie na niego musieli trochę poczekać, bo teraz nie mam za dużo czasu na pisanie. Ale bądźcie cierpliwi ;) Jeśli macie jakieś pytania to pytajcie na gg, albo na Tumblr ;D

Enjoy !!! 




Just to find a love that feels this right....
 

Louis patrzył przez chwilę bardzo głęboko w zielone oczy Harry'ego, które były ciemne od pożądania. Loczek zaczął sunąć rękoma po torsie ukochanego, kreśląc abstrakcyjne wzory na jego rozgrzanej skórze. Natomiast Louis zwilżył wargi i przysunął je do ust Harry’ego a wtedy sprawił, że się spotkały. Zaczął delikatnie muskać jego wargi. Przez pocałunki czuł, że się uśmiecha co i jego skłoniło do lekkiego uśmiechu. Hazz ułożył jedną dłoń na jego ramieniu, a drugą wyszukał rękę szatyna i splótł ich place.

Z czasem delikatne muśnięcia zmieniły się w namiętne i gorące pocałunki, a Louis poczuł, że jego kolega znów budzi się do życia. Nagle szatyn obrócił ich tak, że teraz to Louis górował. Usiadł okrakiem na  biodrach młodszego, unosząc je do góry i przesunął się do tyłu ocierając się o członka Harry'ego. Chłopak jęknął czując go tak blisko.

Kiedy penis Harry'ego sterczał na baczność, Louis uniósł biodra do góry, po czym na kolanach cofnął się do tyłu. Nacelował swoim wejściem na penisa loczka, a następnie zaczął na nim siadać. Powoli członek Harry'ego zaczął znikać sprzed jego oczu i już prawie cały był w Louis’im.

Kiedy Lou był gotowy, wykonał pierwszy delikatny ruch w górę, a potem w dół. Harry jęknął cichutko z przyjemności. Szatyn wykonał drugi ruch do góry, po czym mocno pchnął w dół. Po czasie Louis przyśpieszył ruchy, a odgłosy z sekundy na sekundę stawały się coraz to głośniejsze.  

Dwudziestojednolatek przymknął oczy, czując niewiarygodną przyjemność. Z jego ust wydobywały się głośne pojękiwania, które były wzorem na to jak jest mu dobrze. Louis wykonując rytmiczne i równe ruchy pociągnął Harry’ego za ręce, tak, że ten usiadł.

- Wstań, mam pomysł - szepnął Tommo do ucha nastolatka, sprawiając, że przeszły go dreszcze. Bez namysłu Louis wstał, powodując, że członek Harry'ego z niego wyszedł. Pociągnął młodszego za ręce, pchając na ścianę. Harry rozumiejąc o co chodzi Louis'woi uśmiechnął się, po czym odwrócił tyłem i wypchnął delikatnie tyłek.

Louis zbliżył się do niego. Harry poczuł na swoich plecach jego dotyk i delikatne, mokre pocałunki. Nagle zawirowało mu w głowię, gdy Louis wszedł w niego, mocnym i zdecydowanym ruchem. Harry poczuł go głęboko i delikatnie. Ich ruchy były spójne. Kolega Louisa wchodził w Harry'ego cały, rozciągając jego wnętrze.

- Ohh...Hazz...jesteś taki...taki mokry i ciasny - młodszy chłopak jęczał jak oszalały, a Louis czuł się dumny, że doprowadza Harry'ego do takiego stanu. Położył dłonie na biodrach loczka, wchodząc w niego głębiej.

Członek Louis'a nabrzmiał tak bardzo, że ledwo wchodził w Harry'ego. Osiemnastolatek wydawał z siebie głośne odgłosy spełniania. Nagle Louis zwolnił swoje ruchy, powodując spadek emocji. Chciał poznać reakcje ze strony Harry'ego.

- Louu...nie przestawaj - mruknął ochrypłym głosem Harreh.

Starszy uśmiechnął się, po czym ponownie przyśpieszył. Po chwili niebieskooki chwycił jedną dłonią jego penisa. Nieoczekiwanie Louis przyśpieszył swoje ruchy do granic możliwości. Obydwoje głośno krzyczeli z przyjemności.

Doszli jednocześnie.

Harreh poczuł wypełniające jego wnętrze ciepło. Natomiast Lou drgnął wychodząc z loczkowatego.

Obaj opadli, całując się krótko w usta.

Chwilę jeszcze posiedzieli pod prysznicem oboje dochodząc do siebie po cudownym orgazmie. Jednak po dłuższym czasie ich skóra stawała się zbyt nawilżona, więc opuścili kabinę.  

Louis wziął jeden ręcznik, a Hazz drugi. Starszy chłopak podszedł do Loczka i zarzucił mu go na plecy. Końcówkami zaczął wycierać mu twarz, następnie tors, brzuch, plecy, aż cały był suchy. Potem przyszła kolej na Harry'ego. Wycierał Louis'a delikatnie ale skutecznie.

Tommo podszedł do szafki, wyciągając świeżą bieliznę. Podał bokserki Harry'emu, który jednak nie chciał ich ubrać. Patrzyli sobie przez chwilę w oczy. Lou robił to tak jak zawsze. Tak aby Harry się zawstydził i odwrócił głowę. Tak też było tym razem.

- No dobra - wyjęczał po chwili, przyjmując bokserki od Louisa. Ten tylko się triumfalnie uśmiechnął, po czym sam założył bieliznę.

~~~*~~~


Po cudownej kąpieli, Harry zszedł na dół a jego zadaniem było rozpalenie kominka. Natomiast Louis poszedł do ich sypialni pod pretekstem znalezienia telefonu. Lecz tak naprawdę przyszedł tam aby odnaleźć prezent dla Harry'ego, który kupił mu w Nowym Jorku. Poszperał trochę po ich walizkach, a po chwili znalazł małe pudełeczko. Otworzył je, uśmiechając się przy tym. Wyszedł z ich pokoju, po czym schodząc po schodach zauważył Harry'ego siedzącego przy już rozpalonym kominku. Uśmiechnął się na jego widok.

 Zszedł ze schodów, kierując się do kuchni. Wyjął butelkę wina z szafki oraz dwa kieliszki, po czym skierował się w stronę salonu. Harry nadal siedział przy kominku i wpatrywał się w płomienie ognia. Louis wykorzystując sytuację położył pudełeczko na stoliku, a sam podszedł do niego. Osiemnastolatek natychmiast obrócił się w stronę chłopaka i się słodko uśmiechnął. 

- Seksownie wyglądasz - szepnął Harry wpatrując się w Louisa. Ten tylko pokręcił głową z dezaprobatą, po czym usiadł obok Harry'ego. - No co ?!

- Jesteś strasznie niewyżyty - zauważył starszy otwierając wino i nalewając trunek do kieliszków. 

- I to mówi osoba, która niedawno pieprzyła mnie do granic możliwości, a chciałby więcej ! Tyłek mnie teraz boli ! - zaśmiał się loczek w odpowiedzi na stwierdzenie starszego chłopaka - Ale za to Cię kocham. Bardzo ale to bardzo mocno. Za to, że jesteś totalnie niewyżyty. Za to, że przytulasz mnie, kiedy tego potrzebuje. Za to, że mnie pocieszasz. Za to, że jesteś ze mną. Za to, że sprawiasz, że jestem szczęśliwy. I za to, że po prostu mnie kochasz - szepnął młodszy, wymieniając to za co kocha swojego chłopaka. Podniósł głowę z ramienia ukochanego i zaczął wpatrywać się w jego oczy.

- Ja ciebie też kocham. I wiesz...chyba za to samo co ty mnie - odpowiedział starszy z nutką żartu, na co Harry słodko się zaśmiał. Delikatnie musnął usta Harry'ego, a następnie podał mu kieliszek z czerwonym napojem. Obydwoje wzięli łyk czerwono-krwistego napoju, spoglądając w płomienie ognia. 

- Wiesz...chciałbym, żeby właśnie tak wyglądało nasze życie. Bez kamer i paparazzich, którzy śledzą Nas na każdym kroku, a potem w telewizji i w gazetach pojawiają się nasze zdjęcia, a inni analizują to jak byliśmy ubrani, z kim przyszliśmy lub czy podczas koncertu nie fałszowaliśmy. To wszystko wydaje się takie nierealne...że czasami się tego wszystkiego boje. Chciałbym abyśmy po prostu byli szczęśliwi. Abyśmy wyszli na ulicę trzymając się za ręce, bez strachu, że ktoś zrobi nam zdjęcie. Chciałbym żeby wszyscy o nas wiedzieli...żeby wiedzieli co robimy i żeby wiedzieli, że się kochamy...nie na pokaz. Tylko tak po prostu. Że w naszym życiu gości miłość i uczucie którego nie da się podrobić. - wypowiedział Louis to, co gnębiło go od dawna. 

- Ja też tego chcę Louis...i każdego dnia odliczam ile jeszcze dni zostało do końca umowy. I każdego dnia przeżywam to na nowo. To, że jeszcze ponad dwa lata będziemy udawać. Nie mogę zrozumieć dlaczego...dlaczego oni nam to robią..- wyszeptał Harreh wtulając się w Louisa. Ten ucałował go we włosy, po czym się od siebie oderwali i przez chwilę wpatrywali się w siebie.

- Jesteś dla mnie najważniejszy...i zawsze będziesz, pamiętaj o tym - szepnął, po czym delikatnie musną wargi Harry'ego. Gdy Harry lekko otworzył usta, Louis wepchnął swój język do buzi chłopaka. Ich języki połączyły się i zaczęły walkę o dominacje. Harry położył dłoń na policzku Louisa, a szatyn ułożył swoją dłoń na udzie ukochanego. Niestety przerwał im odgłos dzwonka. 

- Matko...nawet we własnym domu spokojnie pocałować się nie dadzą !- powiedział zezłoszczony Louis, a Hazz zachichotał. Lubił kiedy jego chłopak był taki zezłoszczony, bo wtedy marszczył nosek, a wtedy wyglądał cholernie uroczo...i seksownie zresztą. Louis z niechęcią wstał z białego, puszystego dywaniku, który obydwaj zakupili, gdy byli razem na zakupach. Chociaż, że Louis i Harry mieli osobne domy, to i tak mieszkali w domu Louisa.

Tak naprawdę dom Harry'ego był tylko na pokaz. Był po to, aby wszyscy myśleli, że Hazz w nim mieszka i, że nic nie łączy go Louisem. Wszystko bez przerwy krążyło wokół tego tematu. Aby nikt nie dowiedział się o tym, że coś łączy Louisa i Harry'ego. Wszyscy, zawsze to maskowali. Starali się, żeby nikt tego nie zauważał...żeby wszyscy o nich zapomnieli. 

Lou wyszedł z salonu po czym podszedł do drzwi wejściowych. Gdy je otworzył zobaczył Andy'ego.

- Andy ?! Co ty tu robisz ? - zapytał zdziwiony Louis, lekko się uśmiechając. Nie spodziewał się, że on tak później porze, ich ochroniarz może zjawić się w ich domu.

- Wybacz, że przeszkadzam i, że przychodzę tak późno, ale zapomniałeś torby - wytłumaczył mężczyzna, wręczając Louisowi czarną torbę. Na początku nie za bardzo wiedział o jakiej torbie mówi. Ale gdy mu ją pokazał przypomniał sobie, że zostawił swoją torbę w samochodzie Andy'ego

- Och...nie trzeba było..ale i tak dzięki. - podziękował, zerkając na torbę. - Może wejdziesz ? - zaproponował, szerzej otwierając drzwi.

- Louis ! Kto to ? - z głębi domu, dało się usłyszeć głos Harry'ego, który wołał Louisa. Chłopaka przeszedł dreszcz gdy usłyszał jego głos. Słyszał go już miliony razy, ale za każdym razem na nowo czuł stado motylków w brzuchu.

- Nie będę wam przeszkadzał. Rzyczę miłego wieczoru. Na razie Louie ! - powiedział puszczając mu oczko. Z uśmiechem zszedł ze schodów, po czym wszedł do samochodu. Andy był tym ochroniarzem, którego Lou i Hazz lubili najbardziej. Mężczyzna rozumiał ich i nie miał nic przeciwko temu, aby ta dwójka była razem. Bardzo często ich wspierał w trudnych chwilach, pocieszał i pilnował. Często jeden z chłopaków chodził zwierzyć się Andy'emu. Może dlatego, iż mężczyzna ich rozumiał. Był nazywany wujkiem dobrym radą. Ponieważ zawsze dawał dobre rady.

 Po chwili Lou zamknął drzwi, aby zimne powietrze nie wleciało do domu. Zamknął jeszcze drzwi na zamek, po czym wszedł do salonu, a torbę położył na kanapie.

- Kto to był ? - Hazz ponowił pytanie, gdy Louis usiadł obok niego.

- Andy...zapomniałem torby - wyjaśnił szybko chłopak. - Także...- przerwał gdy spojrzał na rozpromienioną twarz ukochanego. Harry był tak idealny, jakby wyrzeźbiony z marmuru. Jego twarz była idealna. Idealna cera i rysy twarzy. Dołeczki w policzkach sprawiały, iż ten chłopak stawał się jeszcze bardziej uroczy. Był po prostu...przepiękny - Jesteś piękny, wiesz ?

- Obiło mi się to kilka razy o uszy - wyszeptał młodszy zatapiając wargi w winie.  Było smakowite. W końcu to Louis je kupował. A Louis kupuje same najlepsze rzeczy. 

- Mam coś dla ciebie - powiedział szatyn, przykuwając uwagę swojego chłopaka

- Tak ? A co ? - spytał zaciekawiony Harry, odstawiając kieliszek.

Chłopak wstał z białego dywanika, który leżał obok kominka, po czym chwycił upominek, który leżał na małym stoliczku i ponownie usiadł obok loczkowatego. Ten zaś spoglądał na Louis'a z ogromnym zaciekawieniem w oczach.

- Wiesz...pomyślałem sobie, że nie będę Ci kupować tego w czym nie będziesz chodzić, lub to co Ci się nie podoba. W końcu znam Cię od trzech lat i wiem co lubisz najbardziej - wyjaśnił, uśmiechając się. - No otwórz i powiedz czy Ci się podoba...jeśli nie to możemy go zwrócić, a kupić coś innego - wyjnił starszy. Harry tylko przewrócił oczami, po czym odebrał czerwone pudełeczko od Louisa, a następnie je delikatnie otworzył. Na jego twarzy zagościł uśmiech gdy zobaczył śliczny naszyjnik w kształcie serca. 

- Jest jakaś szansa, że Ci się spodoba ? - zapytał Louis z nadzieją, a Hazz tylko pokręcił głową z dezaprobatą, po czym bez zastanowienia wpił się w usta Louisa. Po chwili oderwali się od siebie a osiemnastolatek spojrzał na Louisa. 

- Dziękuje, jest śliczny. A z jakiej to okazji ? - spytał, wyjmując z pudełka naszyjnik, po czym obrócił się tyłem do Louisa, a ten zapiął mu naszyjnik. Harry jeszcze raz obrzucił wzrokiem swój nowy naszyjnik uśmiechając się. Naszyjnik był śliczny.W końcu...podarował go mu najpiękniejszy mężczyzna na świecie...jego mężczyzna.

- A czy ja muszę dawać Ci prezenty z jakiś okazji ? - zadał pytanie, lecz nie musiał czekać na odpowiedź. Louie uwielbiał dawać prezenty swojemu chłopakowi. A ten kochał je dostawać.       

- Jesteś zmęczony ? 

- Baaardzo - powiedział przeciągle Louisa popijając wino. 

- Połóż się !- zażądał Harry. Louis uniósł prawą brew do góry, przez co wyglądał bardzo uroczo. - Masaż Ci zrobię - wyjaśnił Harry, przewracając oczami. Chłopak podczołgał się do Louisa, po czym powoli i delikatnie zdjął koszulkę z jego klatki piersiowej i rzucił ją za siebie. Przegryzł wargę. Obrócił chłopaka tyłem do siebie, a następnie lekko go popchnął, tak, że ten położył się na białym dywaniku. Harry usiadł okrakiem na Louis'ie, a ten przymknął powieki. Loczek zaczął masować plecy swojego chłopaka, lecz on nadal był spięty.

- Rozluźnij się kochanie - szepnął Harry, prosto do ucha dwudziestojednolatka, przyjemnie dmuchając ciepłym powietrzem w jego ucho. Gdy zielonooki zaczął całować szyję chłopaka, Louis wziął głęboki wdech, po czym się rozluźnił. Harry złożył soczystego buziaka na ustach Louisa, a następnie zaczął przyjemnie i cudnie masować plecy swojego chłopaka. Trzeba przyznać, że Harry był w tym bardzo dobry. I sprawił tym cudowną przyjemność Louis'woi. Przynajmniej się rozluźnił...                 

- Kocham kiedy mnie całujesz...wtedy moje serce jakby przestaje bić - wyszeptał Louis, obracając głowę.

- Wiem...taki miałem plan - wyszeptał Hazz chichocząc.

- A ty głupi jesteś ! - powiedział starszy przez śmiech. 

 Przez chwilę było tak jak dawniej. Louis i Harry znowu byli tymi samymi chłopakami sprzed lat. Przez chwilę mogli zapomnieć o tych wszystkich problemach, które ich otaczały. Które nie miłosiernie się mnożyły. Mogli się pocałować i przytulić i okazywać sobie czułość. Mogli być po prostu razem. 

Louis był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. 

Dzięki Harry'emu.     

Ten chłopak pokazał mu prawdziwe imię miłości. Pokazał mu co to znaczy kochać drugą osobę. Kochać ją całym sobą. Pokazywać mu to codziennie. Niezależnie w jaki sposób. Ważne aby to robić. Harry był dla Louis'a całym jego światem. Chłopak nie wyobrażał sobie życia bez niego. Louis był jak roślina, a Harry był jak woda. Jedno nie mogłoby istnieć bez drugiego.

- O czym myślisz ? - z rozmyśleń Louisa wyrwał go głos Harry'ego. Ochrypły, cudownie niski, głęboki i… tak cholernie…uzależniający. Obrócił głowę, napotykając spojrzenia Harry'ego.

- O tobie - szepnął, uśmiechając się zadziornie.

Resztę wieczoru spędzili razem, siedząc przy kominku. Popijając wino i ciesząc się swoim towarzystwem.

czwartek, 7 marca 2013

Rozdział 6 - Uwielbiam Cię dotykać

Hej misie !!! Oddaje w wasze rączki rozdział 6, który swoją drogą mi się bardzo podoba ;) Wielkie dzięki za miłe komentarze. Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem pojawi się jeszcze więcej opinii ;D Z góry przepraszam za możliwe błędy.
Jeśli chodzi o rozdział...to taka miła niespodzianka na osłodę. Wiem, że blog sam w sobie jest dość smutny i przygnębiający, więc daje wam coś, co na pewno lubicie ;D Rozdział 7 pojawi się po 5 komentarzach :) Liczę na was moje słodkie misiaczki !! 

Enjoy !!! 


They don’t know about the up all night's

They don’t know I’ve waited all my life...


Louis był typem człowieka, który nigdy się nie poddaje. Zawsze walczy o swoje. Lecz czasami mu się wydawało, że tak nie jest. Bardzo często miał wyrzuty sumienia związane z Harrym. Obiecywał mu, że będzie go chronił i będzie się nim opiekował, lecz wydawało się mu, iż nie spełnia danego słowa. 

Louis'a obudził jakby cichy szloch. Otworzył oczy. Był środek nocy, co wywnioskował z ciemności, która panowała w ich pokoju hotelowym. Chłopak czuł się jakby jeszcze spał. Przekręcił się na bok, by móc przytulić Harry'ego. Poklepał ręką miejsce, w którym spał, poszukując jego ciała. 

Było puste.

 Jednak podjeżdżając dłonią w górę, wyczuł czyjeś stopy...a raczej loczka. Nadal słysząc cichy szloch szybko się ocknął. Zrzucił z siebie kołdrę, po czym usiadł wyżej przytulając do siebie zapłakanego Harry'ego. Chłopak nie protestował. Od razu wtulił się w Louisa.

- Już dobrze, Harry. Nie płacz - szepnął Louis mocniej tuląc loczka. - Uspokój się kochanie.- szepnął, głaskając go po nagich, zimnych plecach, co chwilę całując w ramię. - Śniło Ci się coś ? - spytał zatroskanym głosem, na chwilę odsuwając od siebie chłopaka. 

Harry nie odpowiadał przez dłuższą chwilę, tylko wypłakiwał sobie oczy. Louis czuł, że zaraz sam się rozpłacze. To tak straszny widok. To coś strasznego patrzeć na zapłakanego Harry'ego. Louis'owi było tak bardzo szkoda osiemnastolatka.

- Przepraszam, nie powinienem. Obudziłem Cię. Już jest dobrze - odpowiedział, cichutko zachrypniętym głosem, zapewniając Louis'a, że już wszystko jest dobrze. Przetarł jeszcze oczy i policzki. Po czym spojrzał na swojego chłopaka.

- Kłamczuch. Harry nie umiesz kłamać... Dlaczego płakałeś ? Nie jesteś ze mną szczęśliwy ? - spytał Louis, a nagle w jego oczach stanęły łzy.

- Nie ! Jasne, że jestem..tylko...ja...Louis ja już tego nie wytrzymuje - powiedział, po czym rozpłakał się na dobre. Louis wziął go w swoje objęcia, tuląc do siebie mocniej. W tamtej chwili nie wiedział co ma powiedzieć, by Harry przestał płakać. Takie coś działo się coraz częściej. Harry coraz częściej płakał. Płakał z tego powodu.

- Harry...słońce, wiesz, że ja bardzo Cię kocham. Że zawsze będę Cię kochać, bez względu na to co się stanie. Nie przejmuj się...- tylko to zdołał powiedzieć. Nie miał sił na ułożenie sensownego zdania, które jakoś by pomogło Harry'emu.

- Lou...ja już tak dłużej nie chcę. Ja już nie mogę. Ja...chcę umrz...

- Shh...Matko, znowu o tym myślisz ? Hazz...proszę Cię, zrób to dla mnie. Nie myśl o tym więcej. Nie chcę Cię stracić. - wyszeptał, odrywając się od zapłakanego osiemnastolatka. Zaczął mu się przyglądać z niepokojem. Nie chciał aby Hazz znowu to zrobił. Nie chciał...

A co by było gdyby wtedy przyjechał za późno...przecież, teraz Harry mógłby już nie żyć. Louis nie chciał, żeby jego chłopak znowu się ciął.  

- A ja nie chcę stracić ciebie Louis ! - krzyknął z desperacją, przez łzy, lekko się jąkając. Loczek był zdenerwowany. Nie chciał tego...po prostu nie chciał stracić Lou.

- Nie stracisz - zapewnił go szatyn. Wiedział, że te wszystkie zapewnienia mogą okazać się nieprawdziwe. Lecz nie dopuszczał tej myśli do siebie. Chciał jak najdłużej cieszyć się Harrym. - Harry, mówiłem Ci, żebyś się tym nie przejmował. Przecież nawet nie wiemy. A z góry przygotowujemy się na najgorsze. Może...może to będzie totalna bzdura.

- Taka jak Larry... - szepnął ledwie słyszalnie, mając nadzieję, że Lou tego nie usłyszy. Lecz mylił się. Louis usłyszał to doskonale. A w jego oczach znów pojawił się łzy, które po chwili znalazły ucieczkę po jego policzkach. 

- Hazz...wiesz, że to nie ja napisałem tego tweeta. Wiesz, że to zarząd...że...ja Cię kocham. A największą bzdurą o jakiej ja słyszałem jest to, że nic do ciebie nie czuje i, że łączy nas tylko przyjaźń. To jest bzdura...bo nie kocham Cię jak przyjaciela. Kocham Cię jak chłopaka....jak mojego Harry'ego, z którym chcę być już na zawsze. - wypowiedział Louis, chwytając dwoma placami podbródek Harry'ego, odwracając jego głowę w swoją stronę. 

- Też Cię kocham i też chcę być z tobą już zawsze. - Harry spojrzał w jego oczy z takim...pożądaniem. Doskonale wiedział, że to wszystko było ustawione...że to nie Louis napisał, że Larry to bzdura. Ale i tak to go bardzo zraniło. 

Louie pociągnął do siebie Harry'ego, a ten usiadł Louis'owi pomiędzy nogami i wtulił się w niego, a Lou objął go ramionami. 

- Kocham Cię, strasznie mocno...i...i dlatego nie chcę żeby coś Ci się stało. I wiem, że jeszcze nie wiemy, ale...dlaczego wtedy na próbach ?! - zaczął Hazz, odwracając głowę i spojrzał na Louis'a.

- Po prostu miałem gorszy dzień ! Hazz...posłuchaj, wszystko się jakoś ułoży, obiecuje - wyszeptał, po czym ucałował loczka w czoło. Ten przymknął powieki i ponownie wtulił się w ciało chłopaka.

- Chodźmy już spać. Jutro przecież wylatujemy - szepnął Harry,odklejając się od ciała Tommo, po czym położył się.Louis położył się obok chłopaka, a ten ułożył głowę na jego torsie. Po kilku minutach w pokoju dało się usłyszeć ciche pochrapywania Harry'ego. 

A Louis ?

Louis nie mógł zasnąć. Jedna myśl chodziła po jego głowę. 

Co będzie jeśli to okaże się prawdą ?

Co wtedy będzie z nimi. Jak sobie poradzą. Czy dadzą radę. Jak tylko Louis starał się odepchnąć te myśli, one i tak powracały. Były jak bumerang. Nie mogły wyjść z jego głowy. I nawet nie przejmował się sobą. Najbardziej żal było mu Harry'ego. No bo co będzie z nim...przecież on sobie nie poradzi. Ta myśl najbardziej przerażała Louisa. Ale...przecież to nawet nie jest potwierdzone...   


~~~*~~~   



Powoli już zbierali się do lotu, słysząc na hali głos pani informującej, iż ich samolot odlatuje za dziesięć minut. Samolot mieli pierwszej klasy. Nie chcieli takiego, ponieważ nie chcieli gwiazdorzyć, lecz Paul załatwił im to, więc nie mieli innego wyjścia.

Chłopaki weszli do środka ich środku transportu, po czym zajęli miejsca. Liam, Zayn i Niall usiedli razem. Natomiast Louis i Harry zajęli miejsca na samym końcu. Siedzieli zaraz za trójką przyjaciół. 

Kiedy miła pani poprosiła, by zapiąć pasy, oni potulnie jej posłuchali, chwycili się za ręce, spojrzeli po sobie, po czym ich usta połączyły się w delikatnym pocałunku. Po chwili oderwali się od siebie, a Harry ułożył głowę na ramieniu Louisa. Przymknął oczy i oboje, po chwili lotu poczuli, że unoszą się w górę, bardzo wysoko. 

Chłopcy mieli idealne miejsca. Nikt im nie przeszkadzał, nie zaglądał, żadnych intruzów, którym przeszkadzałyby, że Hazz i Lou trzymają się za ręce. Mogli spokojnie być sobą przez najbliższe sześć godzin lotu. przynajmniej teraz....  

Rozsiedli się wygodnie. Louis przy oknie, a Harry zaraz przy nim. Hazz wziął głęboki wdech. Chwycił pas po swojej lewej stronie i zaciągnął go w prawo w calu zapięcia go. Najpierw pas się zaciął gdyż Harry za mocno ciągnął. Potem zwolnił i wyciągnął go już bez problemów. Ale za to kłopot pojawił się gdy chciał trafić w uziemienie.

No właśnie, nie mógł trafić.

Ręce mu się trzęsły i nie potrafił. Za dużo tego wszystkiego. Za dużo stresu jak na takiego młodego chłopaka. Natłok głupich myśli zaczął go denerwować. W momencie jego oczy stały się przeszklone, a broda zaczęła się trząść. Wciąż starał się zapiąć. Louis zauważył zły stan ukochanego i szybko chwycił go za nadgarstki. Harry momentalnie się uspokoił i przestał na chama wpychać zapięcie. Spojrzał na szatyna, który z uśmiechem wyjął pas z jego zimnej dłoni, jednak nie patrząc na niego. To dobrze, gdyż inaczej zauważyłby łzy, które pojawiły się w oczach Loczka.

- Spokojnie skarbie - wyszeptał Louis. Spojrzał na niego przelotnie, następnie na pas, po czym wrócił wzrokiem na twarz młodszego. Patrzył na niego z ogromnym zatroskaniem i przerażeniem. Chwycił go za zimną dłoń i spojrzał w jego zaszklone oczy. - Co się stało, Słońce? Czemu płaczesz ? - zapytał przytulając go do siebie.  Dłonią zaczął gładzić plecy chłopaka. Ten natomiast cały drżał, a Louis na prawdę bał się o niego. -Hazz, stało się coś ? - ponowił pytanie a loczkowaty odsunął się od niego. Rękawem wytarł łzy spływające po jego czerwonym policzku. Jego broda znów zadrżała, a usta ułożyły się w podkówkę. - Powiedz mi. - szeptał by nikt go nie usłyszał ale za to Styles słyszał go idealnie. Spuścił głowę w dół ale Louis za chwilę przyłożył dwa palce do jego brody i uniósł ją do góry tak, że młodszy spoglądał w jego zmartwione oczy. Nie wolno pominąć faktu, iż żaden z nich nie chciał aby ktokolwiek zauważył tą zaistniałą sytuacje. - Harry, proszę Cię. - znów szepnął, a Hazz westchnął głośno na znak poddania się.

- Boje się - ponownie westchnął i spuścił głowę.

- Nie ma czego...a poza tym, to chyba ja powiniem się bać, nie sądzisz ? - spytał żartobliwie Louis, domyślając się o co chodziło młodszemu.  I chociaż znają się tylko 3 lata...Louis'owi wydawało się jakby znał Harry'ego przez całe życie. Doskonale się rozumieli i mieli wspólne poglądy. Bo jak to mówił Niall....Lou i Harry są dla siebie stworzeni. Po prostu, Louis urodził się po to, by przytulać Harry'ego, a Harry urodził się po to, by całować Louis'a.

- No tak..ale ja będę przy tobie i...

- Harry, nawet nie wiemy - wyszeptał Lou, tym samym wypowiadając to zdanie chyba setny raz...lecz mu to nie przeszkadzało. Zaczął gładzić policzek Harry'ego. -Może najpierw poczekajmy, a jeśli okaże się to prawdą to wtedy będziemy się martwić, okej ?

- Okej. A..zawieziesz mnie na sesje ? - spytał młodszy wpatrując się w oczy swojego ukochanego.

- No pewnie ! Wiesz...to był dobry pomysł. Chcę, żeby z tobą wszystko było w porządku. Żebyś tak często nie płakał i...- nie dokończył, ponieważ bał się, aby te słowa opuściły jego usta. Psycholog był pomysłem chłopców. Cała trójka widziała jak Harry bardzo się zmienił i jak to wszystko bardzo przeżywa, więc zaproponowała wyprawę do psychologa, na co Louis i Harry przystali. Po części psycholog miał też przygotować Harry'ego na najgorsze.

Osiemnastolatek chodził na sesje do Kate od jakiś trzech miesięcy. Bardzo ją lubił. Trzeba było przyznać, że była przepiękną dwudziestopięcioletnią kobietą,o średnim wzroście. Była blondynką, z tego co było wiadomo Harry'emu, naturalną. Zawsze uśmiechnięta i pogodna. Harry chodził do niej we wtorki i w piątki. Zwierzał się jej ze wszystkiego. Była dla niego nie tylko panią psycholog, ale także przyjaciółką.

- Bardzo ją lubię - szepnął Hazz, kładąc głowę na tors ukochanego. Ten spojrzał na niego spod gęstych rzęs, mrugając kilkakrotnie.

- Że co ?! - syknął przeraźliwie Louis, wpatrując się w chłopaka.

- Matko Louis, ale ty zazdrosny jesteś ! Lubię ją jak przyjaciółkę - wyjaśnił, przykładając usta, do ust Louisa, muskając je lekko. Odsunął się od niego, spojrzał w jego oczy, a następnie znów je musnął, tym razem troszkę dłużej. Jeśli chodziło o zazdrość, to Louis jak i Harry byli o siebie bardzo, ale to bardzo zazdrości...ale to z miłości. 

Po chwili jednak delikatne i niewinne muśnięcie zmieniło się w zachłanny pocałunek. Niestety chłopakom przerwało jakby pstryknięcie. Oderwali się od siebie, po czym spojrzeli w górę. Zobaczyli trójkę przyjaciół, którzy uśmiechali się jak idioci, a Niall trzymał telefon. Po chwili zorientowali się, iż chłopak zrobił im zdjęcie. 

- Niall, zboczeńcu, oddawaj telefon ! - powiedział stanowczo Louis wyciągając dłoń w stronę chłopaka. 

- Chciałbyś ! - powiedział przez śmiech, wystawiając język.

- Popatrzcie tylko na nich....jak im się oczka świecą. Już nie mogą się doczekać kiedy tylko przyjadą do domu. Wejdą do swojej sypialni...pójdą do łóżka i...nawet nie chcę myśleć co będą tam robić- wypowiedział Zayn na jednym wdechu wymachując przy tym rękoma. 

- Dokładnie..oni jakby mogli to by się cały czas pieprzyli - dopowiedział Niall wskazując dłonią na Louisa i Harry'ego.

- Dokładnie...- w tej sprawie wypowiedział się jeszcze Liam. Cała trójka była w tej sprawie zgodna. Wszyscy doskonale wiedzieli, iż Hazz i Louis robią to bardzo często, ale żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Tak naprawdę dla nich najważniejsze było szczęście ich przyjaciół.

- Cały dzień i całą noc !! - powiedzieli wspólnie.Wybuchając śmiechem.

- Jesteście szurnięci. Wszyscy ! - krzyknął Hazz, po czym wszyscy się zaśmiali, przykuwając tym samym uwagę pasażerów siedzących na samym początku. Lecz, żadnemu z nich to nie przeszkadzało. 

~~~*~~~


 Po 6 godzinach lotu samolotem, byli koło domu Louisa. W samolocie siedzieli obok siebie i rozmawiali o wszystkim i o niczym. Nie mogli się już doczekać tego, kiedy przyjadą do domu i nareszcie będą mogli w spokoju się przytulić i pocałować.Jeszcze na lotnisku pożegnali się z chłopakami, a sami pojechali do siebie.

Louis zaparkował samochód obok budynku, po czym wraz z Harrym wysiedli z pojazdu. Wyciągnęli bagaże z bagażnika, po czym skierowali się w kierunku domu. Gdy straszy chłopak otwierał drzwi, młodszy niecierpliwie tupał nogą.

- Spokojnie Hazz - szepnął rozbawiony Louis. Chwilę później drzwi się otworzyły, a oni weszli do środka.W pomieszczeniu było ciemno więc od razu zapalili światło, po czym się rozebrali. Skierowali się w stronę swojej sypialni. Weszli na górę, a następnie weszli do środka. Obydwoje rozglądnęli się dookoła. Przez prawie miesiąc nie było ich w Londynie, więc w domu było czysto. Położyli bagaże obok łóżka, a sami opadli zmęczeni na poduszki.
  
- Matko...jak dobrze być w domu - powiedział Harry, słodko się uśmiechając. Louis podniósł się i usiadł na skraju łóżka. Spojrzał na Harry'ego, który miał przymknięte oczy, a na ustach gościł słodki i niewinny uśmiech. Starszy chłopak nachylił się nad młodszym, po czym lekko musnął jego usta swoimi. W odpowiedzi dostał cichy jęk zadowolenia. Usiadł okrakiem na biodrach swojego chłopaka, ocierając przy tym swoim kroczem o krocze Harry'ego.

Straszy po chwili znowu musnął usta Harry'ego. Chwilę później młodszy chłopak pogłębił pocałunek. Ręce loczka powędrowały na plecy Louisa, co chwilę je masując. Harry przejechał dłonią po ramieniu swojego chłopaka, przez zgięcie łokcia, na koniec splatając razem ich palce i pogłębiając pocałunek. Język osiemnastolatka wśliznął się do środka ust Louisa,przejeżdżając po podniebieniu i zębach, sprawiając, że chłopak wydał z siebie cichy pomruk. Bez namysłu Harry, owinął nogi wokół pasa starszego mocno dociskając się do niego. Przekręcił nieco głowę, przez co mógł językiem wśliznąć się głębiej w wargi chłopaka, które drgnęły na to nagłe wtargnięcie, ale odpowiedziały z entuzjazmem, wychodząc mu naprzeciw. Ręce osiemnastolatka nieustannie przejeżdżały po jego bokach, raz za razem podsuwając koszulkę do góry, aby ukazać fragment skóry Louisa. W sypialni dało się słyszeć jedynie głośne oddechy dwóch pokręconych chłopców. 

Nagle Louis chwycił młodszego chłopaka za ręce, po czym podciągnął go, tak aby tez usiadł. Następnie chwycił go w pasie i usadowił na swoich nogach, po czym położył jego ręce wokół swojej szyi, a sam chwycił ońmi jego pośladki i ruszył w stronę łazienki. 

- Gdzie idziemy ? - spytał Harry, całując i lekko przegryzając szyję Louisa. 

- Wziąć prysznic - wyjaśnił starszy, otwierając drzwi do łazienki, po czym wchodząc opuścił Harry'ego na podłogę, a sam zamknął drzwi. 

Harry szybko zdjął swoją koszulkę, rzucając ją za siebie. Podszedł do Louis'a pomagając ściągnąć z niego jego granatową koszulkę. Przejechał dłonią po torsie ukochanego, wpatrując się w jego oczy.    

Louis natomiast przysunął Harry'ego bliżej siebie i wpił się w jego usta. Zaczął odpinać guzik od jego spodni i powoli zdjął je z jego nóg. Harry odrzucił je gdzieś w kąt łazienki i całując Louis'a zachłannie, wręcz zdarł z niego, jego czarne rurki. Louis delikatnie włożył dłonie w bokserki Harry'ego, po czym chwycił go za pośladki, ściskając je lekko. Harry sapnął prosto w usta szatyna. Louis czym prędzej pozbył się zbędnego materiału z bioder Harry'ego, odrzucając je za siebie. Młodszy chłopak zaborczo całując Louisa nie pozostał mu długo dłużny. Zahaczył rękoma o gumkę jego  bokserek, powoli i delikatnie zsuwając je.
 
Nadal całując się, Louis powoli stąpał do tyłu ciągnąc za sobą Harry'ego. Gdy znaleźli się przy drzwiach do kabiny prysznicowej, Harry odsunął je, po czym wepchnął Louisa do środka. Sam wszedł za nim, po czym zamknął drzwi. Włączył ciepłą wodę i długo nie czekając przyparł Louisa do zimnych kafelek. Harry znowu ścisnął tyłek Lou, wywołując tym samym jego pisk, a potem głośny jęk. 

 - Hazz...- wyjęczał przeciągle Louis, do ucha osiemnastolatka, przygryzając jego płatek.

Loczowaty przełknął ślinę, unosząc głowę i patrząc w oczy Louisa. Całkowicie ciemne z pożądania. Woda wciąż tryskała, przez co Louis i Harry byli już cali mokrzy. Młodszy uśmiechnął się, znów przysysając się do szyi szatyna. Chłopak zjechał niżej na obojczyk ukochanego, który polizał po całej długości. Louis jęknął głośno i nagle pchnął Harry'ego na ścianę. Harry sapną, bo kontrast był niesamowity - pod plecami czuł zimne płytki, a z przodu miał rozgrzane i w pełni pobudzone ciało Louisa.Harry jęknął, gdy Louis zassał skórę na jego szyi. Chłopak uwielbiał, gdy Louis był taki gwałtowny i totalnie nieprzewidywalny.

- Uwielbiam cię do dotykać - Louis wymruczał mu do ucha, przejeżdżając po jego płatku swoim gorącym językiem, a swoimi rękami głaszcząc delikatnie skórę na jego karku. Harry'ego przechodziły dreszcze, które rozchodziły się po całym jego ciele. Poczynając od miejsca, w którym Louis go dotykał lub całował zakończywszy, na końcu ciała. Chłopak kochał to. Czuć dotyk Louisa na swoim ciele. Było to coś cudownego. I właśnie wtedy w jego brzuchu pojawiało się stado motylków. Wystarczył jeden gest. Młodszy chłopak przegryzł wargę starając się powstrzymać jęk. Wtedy poczuł palce Louisa na swoich ustach.

- Przestań. Chcę słyszeć, że jest Ci dobrze - wyjaśnił, rozchylając jego wargi. 

Osiemnastolatek wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk gdy Louie mocniej przycisnął go do ściany, ocierając się o niego swoją erekcją. Chłopak odrzucił głowę w tył nie przejmując się tym, że mocno uderzyłem nią w ścianę; przyjemność była zbyt obezwładniająca i przyjemna. Nie zwracał uwagi w zasadzie na nic oprócz Louisa, który właśnie przyssał się do jego szyi, robiąc mu kolejną malinkę. Odruchowo Harry sięgnął dłońmi do włosów Louisa, w tej chwili mokrych, przyciągając je za nie bliżej siebie.

- Och, Louuu - wyszeptał młodszy na bezdechu, gdy jego chłopak dość mocno ugryzł jego szyję. Powinno było go to zaboleć, choć w zasadzie poczuł jeszcze więcej obezwładniającej przyjemności i pożądania obejmującego całe jego, i tak już z resztą rozgrzane, ciało. Ich klatki piersiowe były ze sobą zetknięte, a obydwóch chłopaków przeszywały dreszcze. Jeden mógł słyszeć szybkie bicie serca drugiego. 

Tym razem to Louis jeknął gardłowo, gdy Harry dłońmi znów chwycił jego pośladki, ściskając je i masując.

- O Matko - wysapał starszy, bo ręce Harry'ego na tyłku Louisa, w połączeniu z jego gorącymi ustami sprawiły, że chłopak stał się jeszcze bardziej twardy niż był przed chwilą. Wtedy Louis poczuł dłonie Harry’ego na swoich biodrach. Przesunął nimi leniwe po jego bokach by potem z powrotem wrócił na jego biodra, tym razem jednak opuszkami palców gładząc jego podbrzusze. Chłopak przygryzł wargę, gdy Harry skierował swoje ręce w okolice jego penisa, który wręcz żebrał o dotyk Harry’ego. 

Nagle ręce Harry'ego zniknęły

Nagle ciepłość jego ciała zniknęła.

Nagle jego dotyk zniknął. 

Louis nie wiedząc co się dzieje, otworzył powieki, które zamknął, po czym spojrzał w dół. Spod półprzymkniętych powiek patrzył jak Harry oblizuje usta, nachylając się i składając krótkie liźnięcia na główce jego penisa. Bez zbędnych słów, Harreh, uśmiechnął się kokieteryjne i wziął główkę ponownie do ust, tym razem mocno ssąc i lekko ją przegryzając. Po chwili przejechał swoim gorącym językiem po całej jego długości. 

Louis'owi momentalnie zrobiło się ciemno przed oczami, kiedy poczuł jak Hazz bierze go całego do ust. Chłopak chwycił się jedną ręką półki, ponieważ bał się iż upadnie, gdyż miał kolana jak z waty. Odrzucił głowę w tył, natrafiając na kafelki. Popatrzył się na chwilę w dół, a jego serce przyśpieszyło, gdy zobaczył jak jego penis znika w ustach jego chłopaka. 

Dwudziestolatek wydawał z siebie głośne jęki, powodując, że Harry jeszcze bardziej się nakręcił. Chłopak starał się to robić jak najszybciej. Wydawało się mu, że wychodzi mu to dobrze, iż jęki ze strony Louisa robiły się coraz głośniejsze.

Wystarczyło jeszcze kilka minut, a Louis doszedł w ustach Harry'ego, z krzykiem osuwając się po ścianie na dół.
   
 - Jesteś boski Harry - wyszeptał Louis, gdy chłopak podczołgał się do niego, siadając na nim okrakiem.

- Wiesz, że to nie koniec...- szepnął zawadiacko Harry w usta Louisa, po czym przegryzł jego dolną wargę.

Louis uśmiechnął się gdy tylko pomyślał o tym, co zaraz będą robić.
 _________________________________
Jak do tej pory to mój najdłuższy rozdział ;)