środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 2 - Serce bije mocniej, gdy jesteś obok mnie

 Siema misiaczki moje !!! Przepraszam, że musieliście czekać na ten rozdział, ale miałam problemy z internetem ;) Miałam go dodać dopiero w piątek, ale stwierdziłam, że nie będę taka wredna :D
 A więc tak, rozdział drugi gotowy. W sumie to nie wiem co o nim myśleć. 
Myślę,że końcówka mi trochę nie wyszła, ale to zostawiam waszej opinii. Oczywiście przyjmę słowa krytyki ;) Jeśli coś wam nie pasuje to po prostu piszcie.  
Wielkie dzięki za komentarze. Było ich aż 10 !!! Wow...wielkie dzięki ;) Mam nadzieję,że pod tym rozdziałem zastanę tyle samo lub jeszcze więcej ;P No nic...życzę miłego czytania.
Enjoy !!!

 But I say they don’t know.

What they’re talk - talk - talking about....


Harry nienawidził tego robić. Często chodził do nich i ich prosił. Ale oni byli nieugięci. Nie ustąpili. Nie dali za wygraną. Im zależało tylko na pieniądzach. Nic więcej się nie liczyło.

Dla nich pieniądze są najmniej ważne.

Dla nich najważniejsza jest miłość.

Gdy zarząd powiedział mu, że ma zacząć spotykać się z Taylor myślał, że źle słyszy. Przecież ona była jego przyjaciółką. Zawsze jej wszystko mówił. Radził się jej. Prosił ją o rady. Wspierał ją w trudnych chwilach. Ale przecież on nie miał wyjścia, musiał się podporządkować. Musiał...Miał się z nią spotykać aby wszyscy myśleli, że jest normalny. Że nie jest zakochany w Louisie. Że nic nigdy ich nie łączyło.

Harreh podszedł do drzwi i nacisnął na klamkę, ponieważ chwilę temu ktoś w nie pukał. Otworzył je, a w progu zobaczył Paula i Andy'ego. Zmarszczył brwi, a to, co pierwsze przyszło mu na myśl to to, że chce aby on albo Louis znowu to zrobili.

- Co ty tu robisz ?- spytał po chwili. Paul odwrócił głowę i spojrzał na ochroniarza. Kazał mu pójść do siebie. Loczek uśmiechnął się lekko do mężczyzny gdy ten spojrzał na niego pokrzepiająco. Andy jedynym ochroniarzem, którego Louie i Harry lubili najbardziej. On zawsze ich wspierał i dawał dobre rady. 

- Jest Louis ?- zapytał, nie zważając na poprzednie pytanie osiemnastolatka. Podniósł lekko głowę  i napotkał nie miłe spojrzenie Harry'ego.

- Nie ma. Wyszedł do sklepu - wytłumaczył po chwili.

- Nie poszedłeś z nim ? - spytał zaciekawiony Higgins, co chwile spoglądając w stronę chłopaka.

- Do cholery...jak miałbym z nim wyjść, skoro ty nam na to nie pozwalasz ! - krzyknął loczek, tym samym wprowadzając ich managera w otępienie. Nie spodziewał się takiej reakcji. Chociaż z drugiej strony młodszy miał rację. Ale, Paul nie robił im tego specjalnie. On tylko chciał aby One Direction było sławne na całym świcie. Aby to oni byli tym najlepszym zespołem. Żeby nie mieli równych...przynajmniej tak to sobie tłumaczył gdy miał wyrzuty sumienia. A pojawiały się one, gdy patrzył się na dwójkę, gdy podczas koncertów patrzą się na siebie tym wzrokiem, który znaczy więcej niż nie jedno słowo. Wtedy to dziwne uczucie wkradało się do jego serca ; żal, wina, smutek....czasem chciałby aby oni się ujawnili. Aby dłużej się z tym nie męczyli, ale wiedział, że nie mogą. A przynajmniej nie teraz. Tych pięciu chłopaków, teraz było u szczytu sławy...dlatego nie mogli. Zniszczyliby wszystko na co tak długo pracowali. Może kiedyś...ale nie teraz. 

- Paul ?- usłyszał cienki głos jakby z oddali. - Paul !- głos wypowiedział jego imię trochę głośniej tym samym wyrywając go z zamyślenia. Spojrzał na Harry'ego, który spoglądał na...Louisa. Dopiero wtedy zrozumiał, że to starszy chłopak go wołał. Spojrzał w jego stronę a on popatrzył się na niego.- Coś się stało ?

- Musimy porozmawiać - odezwał się po raz pierwszy od dłuższego czasu, tym samym przykuwając uwagę loczka, który od chwili pojawienia się Louisa był w innym świecie.

- Przecież rozmawiamy - powiedział oschle Louis nadal stojąc w korytarzu.

- Musimy porozmawiać...o tym. - gdy tylko te słowa opuściły jego usta, obydwoje poczuli, że całe powietrze z nich uchodzi. Minęło tyle czasu, ale oni nie mogą się z tym pogodzić.Nie mogą się do tego przyzwyczaić. Higgins tylko skinął głową na Louisa, co było znakiem, że chcę rozmawiać tylko z nim. Louis podszedł do swojego chłopaka i lekko musnął jego usta.

- Zaraz wrócę - wymruczał po czym wręczył zakupy Harry'emu a sam podążył za Paulem.

Harry jeszcze chwilę, przyglądał się jak jego ukochany znika gdzieś za drzwiami. Było mu cholernie nie dobrze. Tak bardzo źle się czuł. I nie dlatego, że coś zjadł co mogło mu zaszkodzić. Czuł się tak, ponieważ był bezradny. Nie mógł nic z tym zrobić. A ta myśl jeszcze bardziej go dobijała.

Wszedł do ich pokoju. Po czym usiadł na ich łóżku. Spoglądnął na dość duży pakunek, który wręczył mu Louis. W środku znajdowało się kilka opakowań żelków, jakieś czekoladki, chipsy i pepsi, jak sądził dla chłopaków. Wstał z łóżka i odłożył reklamówkę na podłogę. Ponownie usiadł na skraju łóżka, po czym upadł na miękkie poduszki.

Przekręcił głowę, napotykając okno balkonowe. Spojrzał przez nie. Słońce już dawno zaszło, a na niebie dało się zauważyć pierwsze gwiazdki.Harry spostrzegł jedną, która świeciła najbardziej.

Przymknął powieki a wtedy przypomniał sobie coś, co wywołało uśmiech na jego bladej twarzy.

Harry tak doskonale pamiętał moment jak połączyli ich w zespół....Pamiętał to jak wczoraj.

"....Stałem tam i czekałem. Nie zauważyłem nawet czterech dziewczyn, które stoją po mojej prawej stronie. Pewnie też czekają na to co my. Jest nas pięciu. Stoimy tu i czekamy. Jedna z jurorek coś mówi lecz ja jej nie słucham. Czekam na te słowa. Na słowa, które mogą zdecydować o mojej przyszłości. Nagle głos kobiety ucichł a odezwał się Simon.
- Przechodzicie - powiedział po czym wszyscy zaczęli krzyczeć. Ja nie wiedziałem co się dzieje, do póki pewien chłopak nie wpadł mi w ramiona. Od razu podniosłem go do góry. Po chwili się ode mnie oderwał i spojrzał na mnie tymi sowimi pięknymi oczami. Spojrzałem w ich głąb a nogi mi się ugięły. Po chwili podbiegła do nas reszta. Przytuliliśmy się po czym wybiegliśmy. Cieszyliśmy się jak głupi. To coś nie dopisania. Coś niesamowitego. 
Jeszcze tego samego dnia spotkaliśmy się w kawiarni. Zapoznaliśmy się i spędziliśmy ze sobą cudowne chwile. Było naprawdę fajnie. A szczególnie, że obok mnie siedział nie kto inny jak Louis. Ten chłopak zawrócił mi w głowie. Nie mogłem oderwać od niego oczu. Byłem nim niesamowicie zauroczony. Louis był..inny. On miał to coś. I chyba to coś tak bardzo mnie do niego przyciągało. To naprawdę coś wspaniałego. Nigdy nie sądziłem, że ja i Louis staniemy się kimś więcej niż znajomymi. Nigdy nie przypuszczałem, że zauroczę się w takim stopniu w chłopaku. Bałem się tego. Bałem się mojej reakcji na innego chłopaka. Przez te prawe 2 lata próbowałem od tego uciec. Chodziłem na randki...próbowałem się tego jakoś pozbyć. Tej chęci na pocałunek z innym chłopakiem .Na dotknięcie go. Teraz stało się to silniejsze. Gdy patrzyłem się na jego usta, gdy się poruszają coś dziwnego się ze mną działo. Miałem ochotę się w nie wpić i zapomnieć o wszystkim i niczym. Ale wtedy dowiedziałem się nie miłej prawdy. Gdy Liam zapytał się o dziewczyny, tylko Louis powiedział,że ją ma. Gdy te słowa opuściły jego usta, jakby coś ukuło mnie w serce. Od razu zmarszczyłem brwi gdy zobaczyłem jakąś blondynkę, która macha do Louisa. Po chwili weszła do pomieszczenia szczerząc się przy tym jak idiotka. Szybko do niego podbiegła i się przytuliła po czym go pocałowała. Od razu zrobiło mi się smutno. Super...pierwszy dzień a ja już jestem zazdrosny. Cudownie....Po chwili oderwali się od siebie a Louis ją przedstawił. Nazywała się Hannah. Szczerzę mówić to nie miała czym się pochwalić. Lecz to co mnie najbardziej zdziwiło to to ,że podczas gdy ta blondynka przytulała się do Louisa, on jakoś dziwnie na to reagował. I chyba nie tylko ja to zauważyłem. Zayn, który siedział obok mnie szturchnął mnie w ramie i poruszył zabawnie brwiami, po czym nachylił się nade mną i przybliżył swoją głowę do mojego ucha.
- Myślisz to co ja ?- szepnął po czym popatrzył się na mnie wyczekująco. Ja swój wzrok skierowałem na Lou i Hannah. Chłopak nie wyglądał na to,jakby był szaleńczo zakochany w dziewczynie. Skinąłem tylko głową na co Zayn zrobił to co ja i zachichotał.
Przez resztę dnia byłem w kiepskim humorze. Nie mogłem tam wysiedzieć. Nie mogłem się patrzeć, jak ona całuje i przytula się do Louisa. To było coś...coś nieprzyjemnego. Bardzo nieprzyjemnego. Po paru minutach się zdecydowałem. Wstałem z krzesła i skierowałem się w stronę wyjścia.
- Harry gdzie idziesz ? -zapytał się Louis a ja tylko na niego spojrzałem. Moja mina mówiła sama za siebie. - Coś...Coś się stało ? -spytał a ja tylko pokręciłem przecząco głową.
- Nie, idę się przewietrzyć. Trochę źle się czuje, zaraz przyjdę - odpowiedziałem a on zmarszczył brwi. Gdy otworzyłem drzwi uderzyły we mnie lekki promienie słońca. Był lipiec a pogoda była przepiękna. Po drugiej stronie ulicy zauważyłem ławeczkę. Postanowiłem, że trochę na niej posiedzę. 
Po chwili byłem już po drugiej stronie ulicy i siedziałem na ławce. Kompletnie zatraciłem się w siedzeniu na niej i na oglądaniu zachodu słońca, który było idealnie widoczny, z miejsca, w którym byłem. Po paru minutach poczułem jak czyjeś ręce kładą się na moich ramionach. Natychmiast się odwróciłem. To kogo zobaczyłem wprawiło mnie w mini zawał serca. Za mną stał Louis, który czule się do mnie uśmiechał. 
- Harry....może i nie znamy się od lat, ale znam się na ludziach i widzę,że jest coś nie tak - powiedział po czym usiadł obok mnie. 
- Na prawdę, jest ok - zapewniłem go mając nadzieję,że mi uwierzy.
- Harry...- szepnął błagalnym tonem a ja odwróciłem wzrok. - Powiesz mi ? 
- Źle się poczułem - powiedziałem z prawdą. W końcu nie było mi miło siedzieć w towarzystwie tej dziewczyny. Louis tylko się uśmiechnął i popatrzył się w stronę, w którą patrzyłem się ja. - Pięknie - powiedział po chwili a ja się na niego popatrzyłem. Uśmiechnąłem się a on to odwzajemnił. - Pięknie wyglądasz jak się uśmiechasz - powiedział po dłuższym czasie wpatrując się w moje oczy. Spuściłem wzrok i się lekko zarumieniłem. - Wiesz...jesteśmy zespołem od niecałych pięciu godzin, ale czuję się jakbyśmy się znali od lat. - powiedział chichocząc. - Ale...czuje, że będzie cudownie...i wiesz, mam jedną prośbę...- nie dokończył tylko zaczął wpatrywać się we mnie, jakby czekał na zgodę. Skinąłem głową a on kontynuował - Chciałbym abyś cały czas się uśmiechał. Wyglądasz wtedy słodko i bardzo uroczo. Obiecujesz ? - spytał tym głosem, który sprawił, że miałem ciarki na całym ciele.
- Obiecuje - szepnąłem a on przybliżył się do mnie. Nieśmiało ułożyłem głowę na jego ramieniu, a Louis obiją mnie ramieniem. Po chwili się od siebie oderwaliśmy i się przytuliliśmy..."

Harry pamiętał to dokładnie. Ten pierwszy raz gdy się do niego przytulił. Poczuł się wtedy taki bezpieczny i wyjątkowy. Czuł się tak dobrze. Mógłby spędzić całe swoje życie w jego ramionach. Od tamtego momentu loczkowaty był pewien,że to co czuje do starszego nie jest przyjaźnią.

Zauroczył się.

Same początki były trudne. Zwłaszcza kiedy Louie oznajmił, że ma dziewczynę. To nie było miłe. Ale z czasem do wszystkiego się przyzwyczaił. Wszystko było jasne. On i Louis są przyjaciółmi. A Lou i Hannah są parą. Wtedy wydawało się,że taki układ przejdzie. Lecz teraz wiedzą, że taki układ był najgorszą decyzją w ich życiu. Gdyby spróbowali wcześniej.Gdyby powiedzieli sobie wcześniej. Gdyby....

Przecież oni nie są już tym kim byli. Nie są tym zespołem sprzed lat, który stworzyli. Teraz są maszyną do zarabiania pieniędzy. Są marionetkami w rękach managementu. Nie mogą nic zrobić bez konsultacji z nimi. A gdy już coś zrobią...zarząd czepia się ich o byle co. O najdrobniejszą rzecz związaną z nimi. Im zależy tylko na kasie i myślą, że oni im to odbiorą. Więc....najprościej będzie tak po prostu ich zlikwidować. Aby już ich nie było. Ale ludzie nie zapomną...nie zapomną tych lat.

Z rozmyśleń wyrwało Harry'ego głośne trzaśnięcie drzwiami. Natychmiast otworzył powieki, po czym usiadł na łóżku.

- Obudziłem Cię ? - spytał zatroskany Louis. W odpowiedzi dostał jedynie pokręcenie głową. Uśmiechnął się najczulej jak potrafił, po czym podszedł do młodszego chłopaka. Usiadł obok niego, a ten natychmiast się w niego wtulił. Louis obiją go ramieniem, a Harry zatopił głowę w zagłębieniu jego szyi.

- Musisz ? - zapytał Harry. Nie wprost, lecz Louis doskonale wiedział o co chodzi. Harry nie chciał o tym myśleć, ponieważ wiedział, że pogarsza ich sytuację, ale musiał.

- Nie przejmuj się tym - szepnął Louis, pokrzepiająco pocierając kciukiem ramię chłopaka. Ucałował go w czoło, a potem obrócił go przodem do okna. - Spójrz, widzisz tą gwiazdę ? - wskazał palcem na jedną z gwiazd na niebie.

Harry podążył wzrokiem za placem Louisa. Napotkał piękną gwiazdę, która zdawała się świecić najbardziej.

- Będzie nasz - szepnął, po czym Harry spojrzał na niego. Na twarzy chłopaka malowała się radość. Natomiast w brzuchu Louisa pojawiło się stado motylków. Zawsze się pojawiały, gdy jeden z nich spoglądał na drugiego.  

Po chwili, Harry zaczął zmniejszać odległość, która panowała pomiędzy nimi. Zbliżył swoje usta do ust Louisa, po czym je delikatnie musnął.

To było to, co Harry lubił robić najbardziej.

Całować Louisa.

Jego usta było tak słodkie, iż mógłby je całować cały dzień i całą noc. Nigdy by się mu to nie znudziło.Lecz całowanie było tylko jedną z tych czynności bez, których Harry nie mógłby żyć. Najważniejszą rzeczą było to, iż po prostu Harry mógł przytulać się do Louisa. Po prostu być obok niego.

Dla Harry'ego życie bez Louisa straciło by sens.

Dla niego Louis jest całym światem...całym jego światem. 


       

piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 1 - Gdybyśmy tylko mogli cofnąć czas

Witajcie Misie !!! Rozdział pierwszy gotowy :D Mam nadzieję,że przypadnie wam do gustu. Z samego początku chciałabym podziękować za miłe powitanie. Oczywiście liczę na komentarze pod tym rozdziałem ;) Na początek...rozdziały mogą się wam wydać dziwne, ale tak musi być. W pewnym momencie zmienię styl pisania, no może nie tak dosłownie ale w każdym razie coś się zmieni, ale do tego jeszcze trochę ;) Bardzo proszę o komentarze bo to mnie bardzo motywuje do pisania ;) Wystarczy "dziękuje". No to chyba tyle ode mnie. Życzę miłego czytania ! ;)
 Enjoy !!!

People say we shouldn’t be together.

We’re too young to know about forever....

 Louis nienawidził tego robić. Ranił tym nie tylko siebie ale i jego. Chociaż on robił to samo. Zawsze, kiedy dostawał informację od Paula, że musi porozmawiać z nimi takie dziwne uczucie wkradało się na jego serce. Nawet nie potrafił tego nazwać ; żal, ból, złość, smutek…? To było na prawdę dziwne i wiedział, że tylko pogarsza ich stan ale musiał. Nie było innego wyjścia. Kazali mu, musiał się podporządkować. Gdyby się sprzeciwił, byłoby źle. 

Zniszczyłby wszystko a tego nie chciał. Nie mógłby odebrać im marzeń chociaż oni by zrozumieli. Nie potrafił mimo tego wrzeszczącego głosu w środku. Który krzyczał jedno i to samo zdanie; Powiedź im Louis. To jedno zdanie a tak bardzo raniło. Przecież nie mógł im powiedzieć. Chociażby bardzo chciał. Chciałby wszystkim powiedzieć co tak naprawdę czuje to tego pokręconego chłopaka. Pragnął tego ale nie mógł. No bo co by było gdyby…? Właśnie, to zdanie męczyło ich obu, co by było gdyby…

Zawsze było jakieś ale. Podobno lepiej jest zrobić coś a potem tego żałować niż żałować, że się tego nie zrobiło. Podobno…Oni myśleli, że jednak będzie lepiej jak tego nie zrobią. Jak po prostu będą udawać przed wszystkimi, że niczego nie ma ale kiedy będą razem…po prostu będą razem. Nikt im przecież tego nie zabroni. Kiedy są sami nareszcie mogą okazywać sobie uczucia, mogą spokojnie się przytulić i pocałować. Ale tylko wtedy, kiedy nie ma ludzi ze świta zewnętrznego. Kiedy wychodzą na zewnątrz muszą udawać…

Czasami miał tego dość. Swojego życia. No bo co to było za życie ? Udawane, pełne kłamstw. To nie było życie. To było piekło. Chwilami wolałby umrzeć. Odejść z tego okrutnego świata i mieć święty spokój.  Chciałby...ale wtedy sobie przypominał, że jest ktoś na tym świecie, kto go kocha. Kocha go tak naprawdę.Jest przy nim i go wspiera. W końcu on czuł i robił to samo. Więc wie jak to jest.

Louis czasami się zastanawiał czy jemu nie jest gorzej. No bo....ma dopiero osiemnaście lat, jest zakochany, zagubiony w świecie show biznesu. Czasami myśl o tym, że jego ukochany cierpi jest jeszcze gorsza niż rzeczy które musi robić z nią.

Nienawidził tego robić. Nienawidził jej.Przecież ona bierze w tym wszystkim udział świadomie. Niby nie chcę udawać a jednak to robi. Tym samym niszcząc to co panuje między nimi. 

Ludzie zawsze będą mówić, że to coś złego. Że miłość pomiędzy dwoma osobami tej samej płci, to coś złego. To jak.....zakazany owoc, który jednak tak bardzo kusi. Sam się prosząc o dotknięcia go. To silniejsze od nich. Nie mogą się powstrzymać. Nie mogąc się nie pocałować, przytulić lub dotknąć. Oni muszą być obok siebie. Oni nie potrafią bez siebie żyć.

Louis tak doskonale pamiętał to jak się poznali....Pamiętał to jak wczoraj....

"....- Kochanie nie stresuj się tak...będzie dobrze - szepnęła Hannah tym swoim słodkim i cieniutkim głosikiem. Uśmiechnąłem się i spojrzałem na nią. Wyglądała przepięknie. Zresztą...jak zawsze. Tak bardzo ją kochałem. Nie zdążyłem jej odpowiedzieć bo poczułem ucisk w podbrzuszu. Przeprosiłem ją i skierowałem się w kierunku toalety. Po kilku minutach byłem już pod drzwiami pomieszczenia. Wszedłem do niego i rozglądnąłem się dookoła. W toalecie nie było nikogo oprócz mnie. Załatwiłem swoją potrzebę, po czym skierowałem się do umywalki w celu umycia rąk. Gdy odkręciłem kran a woda zaczęła spływać po moich dłoniach w lustrze dostrzegłem osobę wychodzącą z jednej z kabin. Pierwsze co przykuło moją uwagę to te włosy. Coś niesamowitego. Pierwszy raz widziałem, żeby chłopak miał tak piękne włosy...tak...słodkie loczki. Od razu się odwróciłem a wtedy moje oczy napotkały zielone tęczówki. Gdy spojrzałem w ich głębie dziwne uczucie wdarło się do mojego brzucha. Motylki ? Nie...to nie może być to. Nie czekając przywitałem się z chłopakiem.
- Hi ! - przywitałem się z widocznie gołym okiem młodszym chłopakiem. Wyciągnąłem do niego swoją rękę. Popatrzył się na mnie, a na jego twarz wpłynął najsłodszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałem. A w policzkach pojawiły się urocze dołeczki. 
- Hej- odpowiedział nieśmiało...ale to nie było istotne jak to zrobił...ale jak powiedział. Boże...pierwszy raz w życiu słyszałem taki głos. Niski a zarazem słodki. Ochrypły a zarazem gładki. Coś cudownego. Po chwili uścisnął moją jeszcze mokrą dłoń. Po czym ją puścił, a swoją wsadził pod kran w celu umycia jej. Sam dokończyłem mycie i zacząłem suszyć ręce. 
- Przyszedłeś na przesłuchanie ? - zapytał się a mnie przeszły ciarki. Lekko się uśmiechnąłem i przytaknąłem głową. 
- A ty ? - spytałem mając nadzieję,że częściej będę widywał tego anioła.
- Też - odpowiedział po czym wysuszył swoje ręce. Dopiero wtedy przypomniało mi się, że nawet się nie przedstawiłem. Cudnie....
- Um...wybacz, zapomniałem...Jestem Louis...Louis Tomlinson - powiedziałem szczerząc się jak mysz do serca. 
- Harry Styles - odpowiedział a jego twarz zdobił cudowny uśmiech. Ten cudowny czas przerwał nam jakiś chłopak, który wszedł do toalety. Odsunąłem się od drzwi, po czym chwyciłem za klamkę i wyszedłem z pomieszczenia. Loczkowaty poszedł w moje ślady a już po chwili znajdowaliśmy się na korytarzu. 
- Więc....
- Harry ! - zawołał jakiś kobiecy głos tym samym przerywając mi moją wypowiedź. Obydwoje się odwróciliśmy a ja zobaczyłem piękną brunetkę na około 17...18 lat, która gestem ręki kazała komuś do niej podejść. 
- Um..wybacz...muszę już iść - powiedział loczek, tym samym przerywając ciszę panująca między nami. - Do zobaczenia Louis ! - krzyknął na odchodne słodko się do mnie uśmiechając. Pozostawił mnie tak jakby...nie przytomnego. Stałem tam jak osłupiały. Nie wiedziałem co dzieje się w okół mnie. 
- Louis - usłyszałem głos Hannah lecz jej nie odpowiedziałem.- Lou !- krzyknęła trochę głośniej tym samym zwracając uwagę ludzi znajdujących się na korytarzu. Potrząsnęła moim ramieniem tym samym sprawiając, że na nią popatrzyłem. W tym momencie ogarnęło mnie coś...dziwnego. Gdy spojrzałem w jej oczy to coś...jakby uleciało. - Coś się stało ? - spytała lekko przestraszona a ja pokręciłem przecząco głową. 
- Nic...chodźmy już - powiedziałem i chwyciłem ją za rękę. Chciałem pozbyć się tego uczucia. Tego co poczułem to Harry'ego...zaraz czy ja coś do niego poczułem ? Ciekawe jak inaczej wyjaśnię moją reakcję na Hannah. Przecież to nie jest normalne. W ciągu niecałych pięciu minut w kimś się zauroczyć....Tak...zauroczyłem się. W chłopaku z lokami i o zielonych oczach...."

Louis pamiętał to dokładnie. Ten pierwszy raz gdy zobaczył jego. Chłopaka z burzą loków i z zielonymi oczkami, które były tak piękne, że gdy się w nie patrzyło, one pożerały Cię.

Louie pamiętał to dokładnie. To jak po raz pierwszy poczuł to uczucie. Te...motylki w brzuchu. Na samym początku zadawał sobie pytanie; Czy to możliwe, że...? Czy to możliwe ? Wygląda, że tak. Że miłość może przyjść nie spodziewanie. Jednego dnia kochasz jakąś osobę a za pięć minut jesteś zauroczony w innej.

Tamtego dnia...Od tamtego dnia, można wywnioskować, że Louis był zauroczony Harrym od głowy to stóp. Był nim niesamowicie zauroczony. Codziennie mijał go na korytarzach lub podczas przerw między zajęciami na boot camp’ie. Mijali się i posyłali w swoim kierunki słodkie uśmieszki, które ten drugi odwzajemniał i się rumienił.

Tommo pragnął poznać loczka bliżej. Chciałby znowu spojrzeć w te cudowne oczy i zapomnieć o Bożym świecie. Tak bardzo pragnął....lecz to nie był takie proste.

Przecież on był z Hannah, którą tak bardzo kochał. A Harold...Louis podejrzewał, że ten uroczy chłopiec się z nikim nie spotyka.

Miał rację.

Louis podejrzewał, że ten uroczy chłopiec nie może być homo...lub bi.

Mylił się.  

Podobno do zakochania wystarczy nawet niecała sekunda. Czasem może to być nawet rok, dwa bądź trzy lata, ale zawsze ten czas prowadzi do miłości. To jest niezwykłe. Tak było z nimi. Z dnia na dzień coraz bardziej się w sobie zakochiwali i poznawali się nawzajem, poznając swoje wady i zalety. Każdego dnia odrywali, że coraz więcej rzeczy ich łączy. A połączyła ta szczególna. Miłość.

Z perspektywy czasu, to wszystko wydaje się być zabawne. Ale przecież wtedy nie wiedzieli. Nie sądzili, że to wszystko się tak potoczy.Gdyby wiedzieli, gdyby mogli cofnąć czas... teraz wszystko wyglądałoby inaczej.


 

wtorek, 22 stycznia 2013

Prolog - Płomień miłości

 Witajcie kochani !! Jak widzicie założyłam nowego bloga :) Będzie on zupełnie inny od mojego poprzedniego Kiss Me.... Mam nadzieję,że przypadnie wam do gustu. Będzie on pisany zupełnie inaczej. Na początku rozdziały mogą się wydawać dziwne ale tak musi być. Nie chce niczego zdradzać. Jeśli chcecie się dowiedzieć, musicie cierpliwie czekać na rozdział 1. Ahh...jeśli chodzi o rozdziały to będę je dodawała co 4...5 dni. No i...proszę o komentarze. Przynajmniej na starcie. Chcę zobaczyć czy jest sens prowadzenia tego bloga. Proszę o wyrozumiałość. No to chyba tyle ode mnie. 
Enjoy !!!

Dwóch chłopaków.

Dwie kompletnie różne osobowości.
Dwa odmienne poglądy na świat.
Jedno pragnienie.

On, dwudziestojednoletni chłopak z delikatnymi rysami twarzy. O szarawo-niebieskich oczach. Zawsze gotowy komuś pomóc. Jest opiekuńczy i wrażliwy. Dla swoich najbliższych jest w stanie poświęcić wszystko. Kiedyś był inny. Ale zmienił się dla swojej miłości.

On, osiemnastoletni chłopak z burzą loków i z dołeczkami w policzkach. O zielonych oczach. Zawsze uśmiechnięty i uroczy. Gdy źle się czuje, nie może tego ukrywać. Każdy wie kiedy dzieje się coś złego. Jest bardzo słodkim chłopcem.  Kiedyś był inny. Ale zmienił się dla swojej miłości.

Czy dwójka zupełnie innych chłopaków jest w stanie się w sobie zakochać ?

Czy jedno spotkanie.

Czy jedno słowo.

Czy jeden gest może zmienić ich życie ?

Czy młodszy przełamie się i powie starszemu ?

Czy starszy zrozumie młodszego ?

Jedno spotkanie może zmienić życie człowieka. Ale czy oni, myśleli nad tym...że jedno spotkanie wywróci ich życie do góry nogami i obróci je o 180 stopni. Czy któryś z nich spodziewał się, że sprawy tak się potoczą. Że dwóch zupełnie innych chłopców będą spędzać ze sobą każdą możliwą sekundę. Że za każdym razem gdy tylko się zobaczą będą czuli stado motylków w brzuchu. Że tak po prostu się w sobie zakochają.

Tworząc zespół myśleli, że to nic złego. Lecz po tych 2 latach przekonali się, że miłość to zarazem dar i przekleństwo. Pozbawia Cię wszystkiego. Rujnuje. Lecz z drugiej strony daje Ci spełnienie, radość i bezpieczeństwo.

Gdy dowiadują się strasznej prawdy, mają ochotę umrzeć. Nie chcą żyć. Wiedzą, że teraz wszystko się zmieni. Że teraz już nic nie będzie takie jak powinno być. Że teraz już nie będzie tak jak było.

Zastanawiali się tylko czy będzie lepiej czy gorzej.

Życie jak i miłość płata figle. Nic nie jest takie jak mogłoby się wydawać. Nic nie jest idealne. Nic nie trwa wiecznie. Wszystko musi się skończyć. Ale czy oni się z tym pogodzą ? Czy będą mogli zasnąć z myślą, że niedługo wszystko się zmieni ? Osiemnastolatek za wszelką cenę będzie próbować walczyć i ratować wszystko, nie chcąc pogodzić się z bolesną rzeczywistością. Lecz, nie będzie w stanie niczego zrobić.

Często pytają się Boga, dlaczego on im to robi. Dlaczego daje miłość a potem każe odejść. Odejść i zostawić swoją miłość. Miłość, która będzie miała złamane serce. Serce, które już nigdy nie pokocha kogoś innego. Ten narząd dzięki któremu żyjemy kiedyś przestanie działać, a my umrzemy. Umrzemy i zostawimy tu, na tym świecie osoby które tak bardzo kochamy. Nikt tego nie chcę...i nikt się z tym nie pogodzi.

Często pytają się Boga, dlaczego on im to robi. Dlaczego stawia kogoś na drodze a potem każe odejść. Odejść i zapomnieć. Ale...przecież tak z dnia na dzień nie można zapomnieć o osobie, którą tak bardzo się kocha. Oni też chcą aby ta dwójka o sobie zapomniała. Aby tak po prostu miłość z ich życia zniknęła.
Chociażby oni chcieli....zaraz, czy oni w ogóle chcą ?

Nie.

Nie chcą.

Nie zamierzają.

Nie mogą....

Dwóch chłopaków.

Dwie kompletnie różne osobowości.
Dwa odmienne poglądy na świat.
Jedno marzenie.

Marzenie, które nigdy się nie spełni. Chociaż...tak bardzo by chcieli. Tak bardzo chcieliby być po prostu razem. Tak po prostu obudzić się rano obok siebie i pójść do sklepu po bułki. Razem za ręce. Wyjść i pocałować się na ulicy. Bez strachu. Ale to nie jest takie proste na jakie wygląda.

Wiele przeszkód stanie im na drodze do szczęścia. Wile osób będzie chciało im tego zabronić. Będą powtarzać, że jest to niedopuszczalne. Że chłopak nie może pokochać chłopaka. Że...to grzech. Że to coś strasznego, za co idzie się do piekła na wieczne potępienie. Ale czy inni nie mogą zrozumieć,że przez takie traktowanie i przez takie słowa, oni mają piekło na ziemi. Czy inni tak bardzo ich nienawidzą, żeby im to robić. Dlaczego oni nie mogą dać im nacieszyć się sobą ? W tych ostatnich chwilach. W chwilach, które zapamiętają do końca.

Ich serca połączyły się ze sobą. Przyciągnęły się jak magnezy. I już nigdy się nie rozdzielą. Nawet jeśli jeden z nich będzie na drugim końcu świata. Ich serca nadal będą razem. Nic ani nikt ich nie rozłączy. Wydaje się,że miłość przetrwa wszystko. Tak jest. Tak jest pomiędzy tą miłością
 
Oni są dla siebie niczym roślina i woda. Jedno nie istniało by bez drugiego. Niczym śmierć i życie. Lecz to pierwsze w ustach któregoś z nich jest straszne. Nie chcą o tym myśleć. Nie chcą o tym mówić. Chcą być razem jak najdłużej. Chcą być po prostu szczęśliwi.
Ich miłość nigdy nie zgaśnie. Płomień miłości będzie płonąć do końca świata. Oni zawsze będą razem. Oni....zawsze będą się kochać. Bez względu na wszystko.