Teraz kwestia komentarzy...6 pod rozdziałem 3. No cóż...nie naciskam. Wiem, że wiele osób czyta, a nie wiele komentuje. Ale nie mam wam tego za złe ;) I tak was bardzo ale to bardzo kocham ! Ale naprawdę byłoby miło gdybyście skomentowali krótkim "dziękuję" Serio...to wiele dla mnie znaczy.
Ahh...no i jeszcze jedno. Wy w ogóle nie zadajecie pytań do postaci !;) A to naprawdę wiele może wnieść do opowiadania i wyjaśnić wiele rzeczy. Więc jeśli chcecie zadawać pytania do postaci (nie zmuszam) to wpadajcie Tu. Tam też możecie zadawać pytania do mnie ;D Więc to chyba tyle
Enjoy !!!
So I don’t want to wait any longer
I just want to tell the world that you’re mine...
Louis zobaczył to czego jego oczy nigdy nie chciały zobaczyć. Ujrzał zapłakanego Harry'ego, który siedział skulony w kącie pokoju. Jego serce przebił sztylet, który tkwił w nim od tego pocałunku, od tego wyjścia, a teraz wbił się jeszcze głębiej, pozbawiając go tchu.
- Harreh - szepnął czule do swojej miłości, po czym delikatnie uniósł jej podbródek. Spojrzała na niego oczami czerwonymi i przeszkolonymi od płaczu. Lecz w ich głębi dało się zobaczyć to uczucie, które było w nich ukryte i tylko Louie wiedział jak się na nie patrzyć. Tylko on wiedział co to za uczucie.
Harry nie musiał nic mówić. Louis doskonale wiedział dlaczego on płakał. Upewnił się w tym jeszcze bardziej, gdy zobaczył laptopa leżącego na łóżku. Wtedy był już całkowicie przekonany o tym, że on już wie. Wie o tym, że Louis pocałował Eleonor. Momentalnie jego oczy zaszły mgłą. Usiadł naprzeciwko Harry'ego i wziął głęboki wdech.
- Harry , słońce, wiesz,że ja tego nie chciałem...- zaczął, lecz nie mógł dokończyć. W jego oczach stanęły łzy gdy on podniósł głowę i spojrzał na Louisa. Tymi oczami, które mówiły same o siebie. Serce bardziej go zabolało. Myślał, że tego nie wytrzyma. Nie ma nic gorszego do widoku zapłakanego loczka.
- Dlaczego ? Dlaczego Louie ?- spytał młodszy, ochrypłym głosem. Przetarł oczy i zaczął wyczekująco wpatrywać się w swojego chłopaka. Jego policzki były zaczerwienione. Oczy czerwone i zaszklone od płaczu, a ręce lekko drżały.
Louis nie wiedział co odpowiedzieć. Nie miał pojęcia co ma zrobić. Przecież on nie chciał. To nie był jego pomysł. On..przecież Louis jej nie kocha. On kocha tylko Harry'ego.
- Dlaczego ją pocałowałeś ? - Harreh zadał kolejne pytanie, lecz nie dostał na nie odpowiedzi. Szatyn siedział naprzeciwko swojej miłości i wpatrywał się w jej twarz. Lecz nie wiedział co ma powiedzieć. Aby załagodzić napiętą sytuację, Louis delikatnie potarł chłodną dłoń loczka.
Osiemnastolatek wzdrygnął się i odsunął się od ukochanego. Louis nie spodziewał się takiej reakcji. Doskonale wiedział, że on czuje się źle, ale przecież z Louisem nie było lepiej. Czuł do siebie odrazę. Czuł się tak, jakby go zdradził
Starszy chłopak podczołgał się do loczka. Zaczął się na niego patrzeć ze łzami w oczach, które po chwili zaczęły swobodnie spływać po jego policzkach. Czuł się tak okropnie.
Harry nie wytrzymał dłużej. Wpadł w ramiona swojego ukochanego wypłakując sobie oczy. Jego koszulka była już mokra, ale ani jemu, ani Louisowi to nie przeszkadzało.
- Przepraszam Louis....To wszystko moja wina. To wszystko jest przeze mnie. - zaczął Harry. Jego głos ze słowa na słowo się załamywał.
- Przestań Harreh. To nie twoja wina...nawet tak nie mów. To ja...To moja wina.Ja..ja tego nie chciałem. Ja...tak bardzo Cię przepraszam..to wszystko przez Carla...- nie dokończył bo on wpił się w jego usta. Z taką zachłannością i pożądaniem. Całował go tak, jakby nie robił tego od lat. Całowali się tak przez kilka minut, po czym się od siebie oderwali. Patrzyli się na siebie przez moment po czym młodszy zbliżył swoją twarz do twarzy Louisa i jeszcze raz, delikatnie musnął usta chłopaka.
- Kocham Cię - wyszeptał młodszy, wpatrując się w jego oczy. Loczek tak bardzo pragnął aby to wszystko się skończyło. Obydwoje nie mieli już na to wszystko siły. Nie mogli już dłużej na to patrzeć. Nie mogli tego wycierpieć. Dlaczego zarząd nie może zrozumieć,że oni po prostu się kochają ? Że oni już dłużej tak nie mogą.
Czasami byli tak tym wszystkim zmęczeni, że chcieli po prostu się zabić. Kiedyś nawet coś takiego się zdarzyło. Harry nie wytrzymał i pociął się. Na szczęście Louis przyjechał na czas i zabrał go do lekarza. Zrobił sobie tylko kilka kresek. Ale te kilka kresek tak bardzo dotknęły Louisa, że po prosu nie wytrzymał. Tak bardzo to go zraniło. Siedział w domu, w sypialni, na łóżku i wypłakiwał sobie oczy. Na szczęście Harry'ego nie było w mieszkaniu. Bo gdy tylko on widzi łzy na policzkach Louisa, sam zaczyna płakać.
Na szczęście...lub nie szczęście...
Hazz, od pewnego czasu stał się zupełnie inny. Stał się bardziej delikatniejszy i wrażliwszy. Częściej płacze i się wzrusza. Ale czasami potrafi być niemiły i drapieżny jak lew. Ale tylko wtedy gdy coś mu zagraża. Jemu albo Louisowi. Wtedy nie ręczy za siebie. Ale...to chyba przez ich sytuacje. Przecież każdy człowiek długo by tak nie wytrzymał. Nie wytrzymałby ciągle udając. Z jednej strony żałował, że przyszedł na casting.Ale z drugiej, gdyby na niego nie poszedł nigdy nie poznałby Louisa. Swojej prawdziwiej miłości. Ale...miłość nie jest taka idealna. Nic nie jest idealne. Nic nie jest proste. W ich świecie wszystko krąży wokół pieniędzy. Nie liczą się uczucia innych. Liczy się tylko kasa i to aby być jak najbardziej sławnym.
Louis wziął loczka w swoje ramiona i przyciągnął bliżej siebie. Chłopak wtulił się w Louisa, a ten wstał z zimnej podłogi i skierował się na hotelowe łóżku. Szatyn delikatnie ułożył chłopaka na łóżku a sam położył się obok niego. Harold wtulił się w tors ukochanego. Chciał aby tak wyglądało jego życie. Z nim u boku. Nic więcej się nie liczyło. Tylko to, aby Louis był koło niego. On był szczęściem. Całym jego szczęście.
Po paru minutach w pokoju dało się usłyszeć ciche pochrapywania Harry'ego, który usnął na torsie Louisa.
Louis natomiast leżał na plecach i wsłuchiwał się w rytm serca loczka. Zaczął bawić się jego loczkami. Co było bardzo uspakajające. Niestety Harry za bardzo tego nie lubił, lecz jemu pozwalał. Wtedy przypomniało się mu coś co wywołało uśmiech na jego twarzy. Przypomniał sobie jak ze sobą tańczyli.
"...Stoję w kuchni i zamierzam sobie coś przygotować. Harold jest jeszcze w swoim pokoju i śpi. Jest niedziela, a on lubi długo spać.
Podszedłem do lodówki i wyjąłem potrzebne składniki, potrzebne do przygotowania jajecznicy. Postawiłem wszystko na blacie po czym zacząłem szukać patelni. Narobiłem przy tym trochę hałasu, ponieważ przez przypadek strąciłem kilka garnków i szklankę, która się zbiła. Ohh...kuchnia to nie mój teren...
Zachichotałem sie gdy usłyszałem głos w mojej głowie. Szybko pozbierałem rozbite szkło i wyrzuciłem do śmietnika. Po kilku minutach udało mi się znaleźć patelnie. Włączyłem gaz, po czym chciałem rozbić pierwsze jajko.
- Koniec świata, Louie gotuje - powiedział żartobliwy, ochrypły głos a ja się momentalnie odwróciłem. Zobaczyłem Harry'ego, który stał w progu i się mi przyglądał. Uśmiechał się słodko, a ja się zarumieniłem, po czym odwróciłem wzrok.
- Długo tam stoisz ? - spytałem po chwili.
- Wystarczająco by zakazać Ci się zbliżać do kuchni. Jeszcze sobie krzywdę zrobisz ! - szepnął Harry. Podszedł do mnie i położył głowę na moim ramieniu. Chwilę później poczułem jak loczek odwraca mnie w swoją stronę i wyciąga do mnie rękę.
- Mogę prosić ? - spytał a ja się uśmiechnąłem.
- Ale...- jęknąłem spoglądając na patelnię. Harold pokręcił głową z dezaprobatą wyłączając gaz a następnie chwycił mnie za dłoń i pociągnął mnie za sobą. Wyszliśmy z kuchni i stanęliśmy na panelach w salonie. Z radia wydobywała się właśnie NASZA piosenka. A konkretniej "Moments"
Obiją mnie rękoma w pasie a ja swoje wokół jego szyi. Pokręciłem głową, a on się słodko uśmiechnął. Przybliżył mnie do siebie, tym samym sprawiając, że położyłem swoją głowę na jego ramieniu. Poczułem dziwne ciepło rozlewające się po moim ciele. Myślałem, że się rozpłynę trzymając go w swoich ramionach. To było trochę dziwne...ale zarazem wspaniałe. Kołysaliśmy się powoli w rytm melodii, cicho podśpiewując pod nosem. Niestety ten cudowny czas przerwali nam chłopcy, którzy wparowali do salonu. Od razu się od siebie odsunęliśmy, a oni zaczęli się na nas patrzeć jak na idiotów.
- Co wy tu robiliście ? - spytał po chwili Niall a my się na siebie popatrzyliśmy.
- Tańczyliśmy, a co zazdrosny ?!- odpowiedział Hazz lekko się uśmiechając. Chłopaki tylko przwrócili oczami po czym usiedli na kanapie.
- Mówcie co chcecie ! - powiedział Zayn wyjmując paczkę żelków z torby.
- Jesteście szurnięci ! - krzyknąłem powracając do kuchni. Harry wszedł tam ze mną, po czym usiadł na krześle. Rozbiłem jajka i dodałem przyprawy. Po kilku minutach jajecznica była gotowa. Nałożyłem ją na dwa talerze, po czym podałem jeden z nich Harry'emu, który siedział na krześle i wpatrywał się w podłogę. Usiadłem obok niego, lecz Hazz zdawał się tego nie zauważyć.
- Harry, dobrze się czujesz ? - zapytałem, a on podniósł głowę. Spojrzał na mnie z dzwinym wyrazem twarzy. - Hazz...
- Przytulisz mnie ? - spytał nie pewnie, a ja zmarszczyłem brwi.
- No pewnie, że tak ! Chodź tu do mnie - szepnąłem, po czym wziąłem go w swoje ramiona. Przytuliłem go z całych sił. Chłopak również bardzo mocno się do mnie przytulał. W tamtej chwili czułem się tak..dziwnie. Jakoś inaczej. Zupełnie inaczej..gdy przytulałem się do Hannah nie czułem się tak, jak z Harrym. Ta chwila...była czymś cudownym. Tak bardzo dobrze się czułem ...."
Louis pamiętał to doskonale. Tą cudowną chwilę. Już wtedy wisiało coś w powietrzu. Ale ani on, ani Harry niczego nie podejrzewali. Nie przypuszczali, że się w sobie zakochają.
Szatyn nadal leżał na łóżku ze swoim ukochanym. Spoglądał na jego twarz, a wtedy serce zaczęło bić mu szybciej. Harry był taki słodki, taki delikatny, taki kruchy, taki....jego. Lou nie mógł przestać się uśmiechać. Dla niego to, że mógł spędzić czas z Harrym było czymś cudownym. Przynajmniej, przez chwilę nie myślał o tym pocałunku. Jeśli da się to tak nazwać...
Ale i tak było mu cholernie przykro i smutno...że tym czymś tak bardzo zranił Harry'ego.
Ale musiał.
Nie miał innego wyjścia. Nie rozumiał tylko jednego, a mianowicie tego dlaczego jest taki naiwny. Przecież...jest najstarszy, mógł wtedy coś zrobić..ale był młody i jeszcze niczego nie rozumiał.
- Louie - szepnął Harry podnosząc się z torsu swojego ukochanego. Louis spojrzał na niego czule i przejechał dłonią po rozgrzanym policzku.
- Nie śpisz ?- spytał troskliwie, a loczek pokiwał przecząco głową. Ponownie wtulił się, a szatyn obiją go ramieniem. Ucałował w czoło i zaczął bawić się loczkami chłopaka.
- Lou....kiedy jedziesz..um...wiesz gdzie ? - spytał zatroskany loczek, nie wprost, ponieważ nie mógł tego powiedzieć. Coś go powstrzymywało. Po prostu się bał. Nie chciał o tym myśleć, a tym bardziej mówić.
- Nie wiem...pojadę jak wrócimy z Nowego Jorku, a co ? - zapytał i popatrzył się na Harry'ego.
- Martwię się - szepnął po chwili, a Louis wziął głęboki wdech. Chciał jakoś uspokoić Harry'ego, aby ten się tak tym nie przejmował. Miał już mnóstwo zmartwień, a to nie mogło zawracać jego głowy. Przynajmniej nie teraz. - A co jeśli...jeśli to będzie pra...
- Shhh...nie mów tego. - przyłożył palec do ust Harry'ego, tak aby te słowa nie opuściły jego ust. - Nie przejmuj się rzeczami, o których jeszcze nie wiesz. Nie przejmuj się tym.Nie zwracaj na to uwagi. Ale pamiętaj, ja zawsze będę przy tobie, bez względu na to co się stanie - ostatnie słowa wypowiedział trochę ciszej. Wypowiedział je ze łzami w oczach.
- Tak bardzo Cię kocham, że nie chcę...- wypowiedział Harry po czym usiadł na łóżku i spojrzał na Lousia. Nie dokończył zdania, lecz Louis wiedział co ma na myśli młodszy.
- Nie stracisz - szepnął przerywając Harry'emu i podążył w ślady swojego chłopaka. Louis jakby czytał w myślach Harry'ego. On zawsze wiedział gdy jemu było coś nie tak. Gdy się źle czuje, lub gdy ma zły humor. A poza tym Harry nie umiał udawać. Jak bardzo by się starał...po prostu mu to nie wychodziło.
- Obiecujesz ? - zapytał nieśmiało młodszy.
- Obiecuje - wyszeptał cichutko Louie. Tak cichutko jakby się bał, tego aby te słowa opuściły jego usta. Przecież Louis nie mógł tego obiecać Harry'emu. To nie zależało od niego. Gdyby okazało się to prawdą...Louis nawet nie chciał o tym myśleć. Chciał się cieszyć tymi dniami, które mógł spędzać z Harrym.
Harry ponownie wtulił się w Louisa. Przez chwilę wsłuchiwali się w bicie swoich serc. Po chwili jednak obydwoje zmęczęni zasnęli.
Z nadzieją.
Z nadzieją, że jutro będzie lepiej.
Ja myślę,że ten rozdział wcale nie jest zły.Podoba mi się.Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie ci wyszedł ten rozdział :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie piszesz, ale trochę gryzie mnie to, że... no wiesz... są razem ;/
OdpowiedzUsuńWiesz jest to blog o Larrym, więc raczej nieuniknione jest to iż są razem ;D Niemniej jednak dziękuje,że skomentowałaś ;)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńPodoba mi się twój blog, bo jest taki... hmm tajemniczy :D Masz dużą swobodę pisania i to jest fajne:D Z niecierpliwością czekam na następny.
Mam nadzieje ze nadal czytasz moje opowiadanie :D
http://wish-you-were-here1.blogspot.com/
Przy okazji mam prośbę. Poszperaj w ustawieniach i wyłącz to okienko, które wyskakuje podczas dodawania komentarzy. Byłoby miło :D Życzę weny,
Pozdrawiam
Och...kocham Cię za tego bloga. Gdy wejdę na twojego bloga i widzę,że dodałaś nowy rozdział, na moją twarz wpływa szczery i ogromny uśmiech, który mi nie znika nawet po przeczytaniu postu. Jesteś wielka...a dla mnie najlepsza ;3
OdpowiedzUsuńDziękuję za czułe opowiadanie :)
OdpowiedzUsuń